czwartek, 31 maja 2012

Rozdział XVIII.

Poczułam coś na ustach... Przez moje ciało przeszła błyskawica. Chwilę potem poczułam jak usta mi płoną, a następnie całe wnętrze... Otworzyłam oczy... Znowu ten biały sufit. Eh. I te krzyki... Rose! Rose! Przepraszam to moja wina! Zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła! Kocham cię! Nie opuszczaj nas! O Matko. Masakra. Głowa mi pęka. Fajnie, żyję. Jupi! Co za ironia losu. Ból który towarzyszył mi przy cięciu znikł... Nie wiem jak... Ale znikł. Wow. Sufit zrobił się czerwony! A teraz zielony... To bez sensu. Nagle na suficie pojawił się... Nie zgadniecie kto... Elvis! Tak ten! Elvis Presley! Śpiewał dla mnie! Aww! Jak on słodki! Zobaczyłam teraz pochylonych nade mną moich przyjaciół, siostrę, brata i Harry'ego. Zaczęłam się najzwyczajniej w świecie śmiać. I usłyszałam głos zza światów! Przepraszam, lekarz dał jej jakieś leki. Ten głos był kobietą! Znaczy właścicielką tego głosu była kobieta. Tak, właśnie. Coś nie tak z jej źrenicami. - powiedział Zayn. Ale że z kogo źrenicami? Nie rozumiem go. Są takie... Jak u kota... - szepnęła przerażona Vicky. Teraz pochylił się  centralnie nade moją głową Loczek. Uuuu... Nie wiedziałam że zrobił se afro... Znowu wybuchnęłam śmiechem. R-rose? - zapytał. Zaraz, zaraz... On mnie nazwał Rose? Aha... Ale ja mam na imię Genevieve.
- Jestem Genevieve. Kto to Rose? - spytałam ze śmiechem. Wszyscy spojrzeli na mnie z pytającymi minami. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Nagle zaczęłam nucić niezależnie od mojej woli:


Somebody mixed my medicine...
I don't know what I'm on...
Somebody mixed my medicine...
Now baby it's all gone...
Somebody mixed my medicine...
Somebody's in my head again...
And somebody mixed my medicine...
Again. Again. Again...
Again. Again. Again...
Again. Again. Again...
Somebody mixed my medicine...
Somebody mixed my medicine...
Somebody mixed my medicine...




- Zaraz, zaraz! Jakie leki do cholery?! O czym ona śpiewa?! - wykrzyczał Pan Duże Afro. - Ten wasz kuzyn jest dilerem czy co?! - te krzyki skierował do Vicky. Od razu odezwał się Liam z twarzą w fioletowe kropki.
- Nie krzycz na nią. - wycedził przez zęby.
I zaczęła się awantura... Nad moim łóżkiem... Pff. Nie odzywam się do nich. Zaczęłam znowu nucić:


Somebody mixed my medicine...
I don't know what I'm on...
Somebody mixed my medicine...
Now baby it's all gone...
Somebody mixed my medicine...
Somebody's in my head again...
And somebody mixed my medicine again, again...

There's a tiger in the room and a baby in the closet...

Pour another drink mom I don't even want it...
Then I turn around and think I see someone that looks like you...




Wszyscy znowu na mnie spojrzeli, a następnie na siebie samych i zaczęli coś tam gadać pod nosem. Jakie znowu leki? Gdzie ona widzi tygrysy? Jakie dziecko w szafie? Drinki?
A ja znowu zaczęłam się z nich śmiać. Au, moje nadgarstki. Spojrzałam na nie... Ktoś zawiązał mi jakieś szmaty na nadgarstkach. Aha... Może teraz taka moda... Nieee... Kto by nosił szmaty na nadgarstkach? Proszę was. O, nareszcie się pogodzili. A teraz... ZABIERZCIE MNIE STĄD! Tu tak śmierdzi. Ble. Spojrzałam z nudów na moje paznokcie. WOW. Myślę że powinnam je obciąć. Moje paznokcie zmieniają kolor! Ale bajer!
- Dobra, zabieramy ją stąd? - spytał blondynek. - Lekarz powiedział że jej stan jest stabilny. Możemy ją zabrać. - Ej! Od kiedy Niall jest hipisem?! Ale mu włosy urosły, ma je aż do pasa! Ja tu chyba leżałam ze trzy lata... Odgarnął swoje blond włosy i uśmiechnął się
- Jasne. - odpowiedział Zayn... A swoją drogą... Kiedy on tak się opalił?

                                       * Dwa Dni Później *
Cały czas leżałam w swoim łóżku... Oczywiście nie licząc kąpieli... Wtedy Vicky cały czas pukała i sprawdzała czy żyję. Eh.To jest straszne. Mówili że w szpitalu miałam jakieś kocie źrenice... Teraz mam normalne... To dziwne... Harry cały czas do mnie przychodził... Przepraszał i tak dalej... Wybaczyłam mu. Bo co miałam zrobić? Za bardzo go kocham, bym mogła pozwolić żeby taka głupota oddaliła nas od siebie. Wszyscy wyjaśniliśmy sobie wszystko. Hazza pozwala mi wychodzić kiedy chcę, ale biorę zawsze moje BlackBerry. No cóż, co z tego że dzwoni co jakieś pół godziny... Widać że się o mnie troszczy. Uśmiechnęłam się. Oznajmiłam wszystkim że wychodzę i wyszłam. Biały, puszysty śnieg przysypywał ulice i usypiał... Szłam dalej, rozglądając się. Rany... Ale tu biało... Nagle zadzwoniła mi komórka.
- Hej Rose!
- Simon! Cześć! Opowiadaj co tam u ciebie!
- Dobra zaraz ci opowiem, a teraz odwróć się. - powiedział, po czym zakończył połączenie.
Odwróciłam się powoli. Pięć metrów przede mną stał dobrze zbudowany chłopak, szatyn z oczami koloru płynnej czekolady. Na Boginię! Nie wierzę! To jest SIMON! Co on tutaj robi?! Nie zastanawiając się długo rzuciłam mu się na szyję.
- Nie wierzę! Nie wierzę! Nie wierzę! Uszczypnij mnie! To sen! - krzyczałam. Simon uszczypnął mnie lekko w policzek. - Okej, to nie sem... - powiedziałam cała w skowronkach. - Co ty tu robisz?
- Stęskniłem się i pomyślałem że cię odwiedzę. - odpowiedział szczerząc kły. Ruszyliśmy razem przejść się. Porozmawialiśmy jakieś pół godziny i dostałam sms-a od Loczka.

Hej kochanie! Robi się ciemno... Zaczynam się o ciebie martwić...
Przyjdź proszę już do domku.... Będę czekać! :)
                                                       Twój Loczkowaty Świrek

- Muszę wracać. - oznajmiłam Simonowi i pożegnaliśmy się uściskiem. Dotarłam do naszego pałacu...
- Hej wszystkim! - krzyknęłam przy wejściu. Od razu przyleciał do mnie Jace i zaczął mnie ściskać. Zaraz po nim, ledwo nadążając przybiegł Hazza. Oboje zaczęli mnie ściskać, na szczęście Vicky ich odgoniła. Harry oznajmił iż zrobi mi gorącą czekoladę, zgodziłam się ochoczo i weszłam do salonu. Tam Niall wcinający jakieś chrupki, Zayn i Lou oglądali jakąś telenowelę.
- Nie Hubercie! Nie możesz! Nie mów jej tego! - krzyczał zaaferowany Lou, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Po chwili wszedł Li i Vicky. Oczywiście trzymali się za ręce. Ah, ta miłość. Lou nagle poczochrał Zayna po włosach, a Zayn nerwowo wyciągnął lusterko z kieszeni i zaczął się przeglądać pod każdym kontem. Przyszedł Mój Książę, trzymając ciepły napój. Moje zbawienie! - pomyślałam i odebrałam z jego rąk gorącą czekoladę, dziękując mu. Usiadłam z nim na kanapie, a ten się tak wtulił we mnie jakbym była jakimś miśkiem. Czy ja wyglądam na miśka? Eh. Dobra, nie odpowiadajcie, bo się jeszcze załamię. Chwilę później przyszedł mój malutki braciszek i usiadł mi na kolanach. Dopiłam czekoladę i zaniosłam kubek do kuchni. Włożyłam go do zlewu i gdy się odwróciłam o mało nie dostałam zawału. Stał tam Harry, który podszedł do mnie i posadził mnie na blacie obok zlewu. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Nasze języki błądziły, wykonując dziki i szalony taniec, który mógłby trwać wieki. Wreszcie po... Jakimś długim czasie... Oderwaliśmy się sapiąc. Do kuchni wpadł Lou krzycząc:
- O nie! Harry! Ty mnie zdradzasz?! Jak mogłeś! Dzisiaj śpisz na kanapie! Bez gadania! A tak na marginesie nie wchodzić do kuchni, bo oni wymieniają ślinę! - ostatnie zdanie skierował do reszty i wyszedł udając że płacze. Zaśmiałam się z Hazzą. Weszliśmy na górę, a następnie do jego pokoju. I uwaliliśmy się na łóżko. Tam położyłam się praktycznie na niego, podpierając się rękami ułożonymi między jego głową i zaczęliśmy się całować. Kiedy skończyliśmy jak to nazwał Lou "wymianę śliny" położyliśmy się obok siebie. Złapał mnie za rękę, jakby miała się zaraz rozlecieć i ucałował ją mówiąc Kocham cię. Odpowiedziałam mu tym samym i zasnęliśmy.



You know I'll be...
Your life, your voice your reason to be...
My love, my heart...
Is breathing for this...
Moment in time...
I'll find the words to say...
Before you leave me today...







                                              Rose

2 komentarze:

  1. Super rozdział! xx
    Zapraszam do siebie (:
    http://1dlovesotry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram Maadzia Super rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń