poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział II.

Kochany pamiętniku,
wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłyśmy. W pewnym sensie czuję się taka wolna i szczęśliwa. W końcu uwolniłyśmy się od tego ciężaru, który obciążał nas od sześciu lat. To niewiarygodne. Tyle łez wylanych przed własną mamę... Czy to jest w ogóle możliwe? Zastanawiam się czy dobrze zrobiłyśmy wsiadając do tego samochodu. Z drugiej strony nie miałyśmy wyjścia. Potrzebowałyśmy schronienia. Jace nie wytrzymałby przecież długo chodząc po całym Londynie na tych małych nóżkach.
Dostałyśmy wspólny pokój choć chłopcy sprzeczali się, że dadzą nam osobne. My jednak chcieliśmy być razem. Bo jedyne co teraz naprawdę potrzebujemy to my sami. Potrzebujemy siebie. Nic więcej.
Podczas drogi niejakie One Direction cały czas gadało. Ani jeden choć na sekundę nie zamknął buzi. Ale to wcale nie było wkurzające. To było urocze. Oni są uroczy. To naprawdę miłe z ich strony, że zechcieli nas przygarnąć. Błąkaliśmy się po uliczkach i wpadliśmy na nich. One Direction. Nigdy o nich nie słyszałam. Zresztą w moim życiu nie było czasu na nowinki ze świata gwiazd. Nie było. Teraz to się zmieni. Moje życie w końcu będzie takie jak naprawdę chcę. Nie będę uzależniona od kogoś kto mnie tak zranił. Nie będę nikomu służyć i nie będę się musiała denerwować czy zdołamy przeżyć. Teraz będziemy szczęśliwi. Wierzę w to.
Pierwszym stopniem do mojej piramidy szczęścia jest czekolada. Muszę kupić czekoladę i zjem jej tyle ile będę naprawdę chciała. O tak!
Drugi stopień: chcę zwiedzić Londyn.
Trzeci stopień: zakochać się.


Zagryzłam wargę wpatrując się w ostatni stopień do mojej piramidy szczęścia. Zakochać się. Tyle razy fantazjowałam o prawdziwej, bezgranicznej miłości. Tyle o niej czytałam w książkach, które tak lubię. Ale nigdy jej tak naprawdę nie zaznałam. Nie miałam nawet do końca pojęcia co znaczy słowo ''miłość''. Fakt, powinnam wiedzieć z książek czy filmów. Tyle, że tam przecież nie pokazują prawdziwej miłości. Tam są przedstawiane te bajkowe i momentami nużące historie. Chciałabym się dowiedzieć co człowiek wtedy czuje. Chciałabym poczuć tą adrenalinę, motylki w brzuchu i radość na widok tej osoby.
- Przesadzasz - mruknęłam sama do siebie, kręcąc lekko głową. - Popadasz w paranoję. Miłość przecież człowieka oślepia. A ty musisz teraz zajmować się swoją siostrą i młodszym bratem.
Ponownie zagryzłam wargę i spojrzałam na swój zapisek.
Zakochać się.
Niemal natychmiast w mojej głowie pojawił się Liam. Liam Payne. Członek zespołu One Direction, który odkąd pierwszy raz mnie zobaczył nie chce spuścić ze mnie wzroku. Co on sobie myśli? Przez niego czuję się wiecznie zawstydzona i nie mogę trzeźwo myśleć.
- Puść mnie! - usłyszałam krzyk Jace'a i natychmiastowo ruszyłam mu na ratunek.
Mój mały braciszek wisiał na ramieniu Louis'a, który śmiał się i trzymał go jedną ręką, a drugą łaskotał mojego malca.
Uśmiechnęłam się mimowolnie na ich widok.
- Zostaw go. - poprosiłam chłopaka podchodząc do niego i zabierając mu małego, który natychmiast się we mnie wtulił. - Co wy wyprawiacie?
Chłopacy uśmiechnęli się do siebie po czym pokazali, że nic nie powiedzą.
Przewróciłam oczami i usłyszawszy za sobą kroki, spojrzałam tam.
W moją stronę zmierzał Liam. Jego piękne oczy jak zwykle błyszczały wpatrując się we mnie.
Mój braciszek zaczął wierzgać nogami więc postawiłam go na podłodze i patrzyłam jak zaczynają z Louisem biegać po korytarzu.
- Wariaci - szepnął Liam, znajdując się nagle obok mnie.
Stałam na baczności, chowając dłonie do kieszeni swojej ulubionej szarej bluzy.
- Jesteś głodna?
Chciałam pokręcić głową zamiast tego odpowiedziałam ''Tak'' i ruszyłam za nim do kuchni, która była moim ulubionym pomieszczeniem w tym domu. Była kremowa obłożona kafelkami. Meble były tutaj z ciemnego drewna i zawsze panowała tutaj miła atmosfera. Było tak i tym razem. Przy stole siedziała pozostała załoga One Direction i moja siostra - Rose. Grali oni w karty śmiejąc się przy tym jak szaleni.
- Cześć! - powiedział Harry i pomachał w moją i Liama stronę. Odmachałam mu i uśmiechnęłam się widząc jak zerka na moją siostrę. ''Coś z tego będzie'' - pomyślałam, nie rozstając się z uśmiechem.
To było takie niewiarygodne. Spędziliśmy z nimi raptem jeden dzień i już się zakolegowaliśmy. Naprawdę świetnie się dogadywaliśmy. Mam nadzieję, że pomimo iż dzisiaj wyprowadzamy się od nich i tak będziemy utrzymać kontakt.
Postanowiłam, że zrobię naleśniki, a Liam zaoferował mi się do pomocy. To naprawdę świetny chłopak. Troskliwy i odpowiedzialny.
Gdy usmażyliśmy już z piętnaście naleśników akurat wszyscy zgłodnieli. Postawiłam talerz na stole wraz z nutellą i dżemem. Wpatrywałam się z radością jak wszyscy jedzą.
Mały Jace wraz z Louisem podczas posiłku rozmawiali o grach. Mój braciszek dawał Louis rady dotyczące lepszych ciosów. Wyglądali naprawdę uroczo.
Harry z kolei patrzył na moją siostrę wciskając jej do ust już trzeciego naleśnika. Niall i Zayn jedli w milczeniu od czasu do czasu chichocząc. Liam siedział koło mnie i patrzył przed siebie.
Wyglądaliśmy niemal jak szczęśliwa i zgrana rodzina.
Poczułam nagły uścisk w żołądku.
Zawsze marzyłam by mieć taką rodzinę. Rodzinę pełną miłości, troskliwości i tego ciepła.
Tak bardzo o tym marzyłam bo nigdy takiej rodziny nie miałam.
Zagryzłam wargę i powstrzymawszy się od łez postanowiłam, że posprzątam po naszej obiado-kolacji. Liam jak zwykle zaoferował się do pomocy, ale kazałam mu iść z wszystkimi do salonu.
Pozmywałam naczynia i wyszorowałam blat.
Gdy weszłam do salonu wszyscy siedzieli wpatrzeni w telewizor. Louis i mój mały brat siedzieli najbliżej telewizora i trzymając pady grali w grę. Harry, Rose i Niall siedzieli na kanapie i chichotali żartując z nieumiejętności Louisa w graniu. Zayn i Liam siedział na podłodze i również chichotali. Usiadłam koło Liama, który natychmiastowo spojrzał w moją stronę. Poczułam ciepło oblewające moje policzki. Lekko się uśmiechnęłam.
Kątem oka zobaczyłam łobuzerski uśmiech mojej siostry.
- STOP! - krzyknął Louis i zatrzymał grę. - Musimy pogadać - odwrócił się w naszą stronę.
- Tak? - zapytała moja siostra i usłyszawszy coś od Harry'ego na ucho zachichotała.
- O czym? - zagadnęłam, siadając po turecku.
Chłopak chrząknął.
- Uważam, że powinniście tutaj zostać ile chcecie. - oznajmił z powagą. - Nie znajdziecie niczego do wynajęcia tak szybko, a przecież nie będziecie wałęsać się po hotelach. - puknął się w czoło. Gdy nikt nic nie powiedział, zapytał: Co wy na to chłopaki? - One Direction pokiwało zgodnie głowami. - Widzicie! - Louis uśmiechnął się i klasnął w dłonie. - Zostajecie!
Już chciałam otworzyć buzię i podziękować, ale odezwała się moja siostra:
- Dzięki Louis, ale poradzimy sobie.
Chłopak patrzył na nią pytająco.
- P-o-r-a-d-z-i-m-y   s-o-b-i-e - wycedziła przez zęby.
- Zostajecie - odparł Harry, patrząc na nią ciepłym wzrokiem od którego mi by nogi zmiękły. Na moją siostrę też ten wzrok zadziałał choć próbowała to ukryć. - Koniec tematu, Rose.
Moja siostra siedziała chwilę z naburmuszoną minę, ale po chwili cicho westchnęła.
- Niech wam będzie!
Wszyscy krzyknęli, uśmiechając się szeroko.
Czułam ogarniającą mnie radość.
Widziałam jak mały Jace uśmiecha się kontynuując grę z Louisem.
Popatrzyłam na Liama. Patrzył się w telewizor, a na jego ustach igrał uśmiech.
Powstrzymałam się od uśmiechu i wstałam. Znalazłam w szafce w kuchni czekoladę i zjadłam całą tabliczkę.
O tak.
Teraz jestem stuprocentowo szczęśliwa.

Vicky

1 komentarz:

  1. Bardzo fajne : >>>>
    Zapraszam: http://im-smile-everyday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń