czwartek, 24 maja 2012

Rozdział XI.

Kochany pamiętniczku,
LIAM PAYNE MNIE POCAŁOWAŁ! To było coś pięknego...
Wybacz, pamiętniczku. Nie powinnam się zachowywać jak nastolatka, ale nie mogłam się powstrzymać. Po prostu radość mnie rozpiera.
Właśnie wybieramy się wszyscy razem na spacer. Oczywiście Rose zostaje z Harrym. :)


Zatrzasnęłam pamiętnik i schowawszy go pod poduszkę, zeszłam na dół. Cała załoga stała już w korytarzu i głośno krzyczeli. Niall śmiał się z Louisa, bo ten zabrał czapkę mojemu braciszkowi, który darł się na całe gardło.
- Spokój! - wrzasnęłam, stając naprzeciwko nich.
Natychmiast się uspokoili. Jace założył czapkę, a Niall zasłonił twarz ręką by się uspokoić.
- Louis opamiętaj się - odezwał się Liam, dołączając do nas. Posłał w moją stronę jeden z najpiękniejszych uśmiech na ziemi, a ja jak zwykle spaliłam się rumieńcem.
Wyszliśmy na zewnątrz. Słońce lekko grzało lecz momentami wiał chłodny wiatr.
Szliśmy gawędząc i śmiejąc się.
W połowie drogi Liam złapał mnie za rękę i splątał nasze palce. Zerknęłam na niego, a on mrugnął do mnie.
- Nie chcesz iść do jakiegoś sklepu? - spytał.
Zagryzłam mocno wargę.
- Ej, gołąbki! - wrzasnął Louis. Trzymał mojego brata na baranach. - Niall jest głodny.
Przewróciłam oczami.
- Nic nowego - odpowiedziałam. - Niall jadłeś niedawno śniadanie. - zwróciłam się do niego. - A potem dałam ci chipsy.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Jestem głodny - uparcie powtórzył. - Chcę jeść.
Liam zaśmiał się.
- Obawiam się, że nie spełnimy twojej prośby.
- Dlaczego? - jęknął.
- Bo wyszliśmy na spacer, a nie na jedzenie. - odpowiedziałam i ruszyłam. - Idziemy Niall.
Tamten szedł kilka metrów za nami z urażoną miną.
Jace zaczął śpiewać ''One thing'', a Louis i Liam się przyłączyli. Po chwili Niall nas dogonił i również zaczął śpiewać.
Słuchałam ich z szerokim uśmiechem.
Pochodziliśmy trochę po mieście, a potem postanowiliśmy zrobić Niallowi niespodziankę i poszliśmy na naleśniki z czekoladą. Zamówiliśmy cztery na wynos dla Loczka i mojej siostry.
Jedliśmy i wygłupialiśmy się. Ludzie dziwnie nam się przyglądali, ale nie przejmowaliśmy się tym.
Nie czułam się jakbym była na obiedzie z gwiazdorami. Czułam się jakbym była na obiedzie z prawdziwymi przyjaciółmi, a nawet braćmi.
Gdy zjedliśmy zapłaciliśmy rachunek (nie dałam chłopakom zapłacić za mnie) i wyszliśmy.
Na dworze zrobiło się nieco chłodniej. Mimo wszystko nie chciałam wracać do domu.
- Załogo, ja jeszcze zostanę - poinformowałam ich. - Idźcie do domu, bo naleśniki wystygną.
Stanęli jak wryci.
- Vicky... - zaczął Niall.
- Hm? - spytałam.
- Nie ma mowy! - wtrącił Liam. - Nie pamiętasz co się ostatnio wydarzyło jak byłaś sama na spacerze?
Pozostali pokiwali głową.
Widziałam w jego oczach malujące się zatroskanie i strach.
Zagryzłam wargę.
- No, ale...
- Nie ma żadnego ''ale'' - przerwał mi. - Idę z tobą.
''Jejuś?''.
Louis posłał mi znaczący uśmieszek i po prostu ruszyli do domu.
Liam złapał mnie za rękę i splątał ponownie nasze palce.
On prowadził, a ja szłam w milczeniu.
- Um, dziękuję. - mruknęłam cicho. - Nie musiałeś iść ze mną. Naprawdę tym razem bym uważała. Powinieneś mi zaufać.
- To nie chodzi o zaufanie, Vicky - odpowiedział. - Tu chodzi o to, że nie chcę cię stracić.
Przełknęłam głośno ślinę i zatrzymałam się.
- Co jest?
- Nic - zapewniłam pospiesznie i wciąż na niego patrzyłam. - Po prostu to... miłe.
Uśmiechnął się i zbliżył.
- Tylko miłe? - spytał, a jego oddech musnął mój policzek.
- Okej... bardzo miłe.
Pochylił się i pocałował mnie w usta. Nasz pocałunek był słodki i namiętny. Niemal równie cudowny jak za pierwszym razem.
Gdy się odsunął, nie mogłam się powstrzymać i oblizałam wargi.
Na jego wargach zakwitł uśmiech.
- Więc już znasz drugi powód dla którego z tobą zostałem.
Zachichotałam.
- To jeden z twoich chytrych planów? - spytałam podejrzliwie.
Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Objęłam go za szyję.
- Cóż... - zamyślił się z lekkim uśmiechem. - Mam ich kilka w zanadrzu.
Przyciągnęłam go do siebie i ponownie pocałowałam.
Tak trudno było mi oswoić się z myślą, że Liam jest mój. Całowanie go czy zwykłe dotykanie było dla mnie wciąż tak nowe i obce. A jednocześnie tak piękne i zakazane.
Objęci ruszyliśmy do domu gdzie jak zwykle panował chaos.
- Ej! - wrzasnęłam zamiast powitania, unosząc do góry ręce bowiem mój braciszek zaczął kręcić się wokół mnie. - Co tu się dzieje?
Wparowałam do salonu gdzie zastałam swoją załogę i kompletny bałagan.
- CO TU SIĘ DZIEJE?! - powtórzyłam ostrzej.
Wszyscy popatrzeli na mnie przerażeni. Louis stał z piwem w ręku. Miał rozczochrane włosy. Niall spał w kącie, a Zayn na kanapie. Rose siedziała wtulona w Harry'ego i obydwoje chichotali jak pokręceni.
- Co to do cholery jest?! - wrzasnęłam.
Liam podszedł do mnie z równie ponurą miną.
- Louis, wytłumacz mi co tu jest grane - poprosił kolegę.
Ten w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Mama i tato wyszli to postanowiliśmy się zabawić.
Jeszcze nigdy nie byłam równie wkurzona jak teraz. Jace siedział z kompletnie pijanymi ludźmi i mógł sobie coś zrobić podczas gdy oni by nawet nie zauważyli jego nieobecności.
- Uspokój się - odezwał się Liam, panując jak zwykle nad sytuacją. - Idź wykąp Jace'a i połóż go spać. Ja się zajmę resztą.
Popatrzyłam na niego by sprawdzić czy na pewno da sobie radę, a on kiwnął i wygonił mnie z salonu.
Wzięłam swojego braciszka i poszliśmy do góry. Nalałam mu wody do wanny i pospiesznie wykąpałam. Mały opowiadał mi w skórcie, że gdy przyszli wszyscy zaczęli się wygłupiać i było śmiesznie. Wysuszyłam go i poszliśmy do pokoju. Przeczytałam mu bajkę, a on natychmiast zasnął. Zgasiwszy światło w naszym pokoju, przymknęłam drzwi i zeszłam na dół.
- Jak tu śmierdzi - mruknęłam, zatykając nos. Podeszłam do okna i otworzyłam je.
Teraz to wszyscy już spali. Liam stał pośrodku pokoju z puszkami piwa pod pachą.
- Tak po prostu zasnęli? - spytałam.
Kiwnął głową i poszedł wyrzucić puszki.
Ja tymczasem poukładałam porozrzucane rzeczy i poprzykrywałam wszystkich kocami. Jedni spali na kanapie, drudzy na podłodze.
Wróciłam do kuchni, do Liama. Ten mył naczynia. Posprzątałam papierki i tutaj również otworzyłam okno.
- Gorzej niż z małymi dziećmi - podsumowałam cicho.
- Przyzwyczaj się. Takie wybryki to tylko z nami możliwe.
Oparłam się o blat.
- Czemu czasami się zachowują tak nieodpowiedzialnie?
- Oni czasem tego potrzebują - wyjaśnił. - To takie... normalne.
- Zależy z jakiej strony na to patrzysz - szepnęłam. - Znasz ich od lat. Znasz ich wybryki, wady, zalety i tajemnice. Ja dopiero was poznałam i myślałam,  że takie nieodpowiedzialne zachowanie nie jest w ich stylu.
Kiwnął głową.
- Najważniejsze, że nikomu się nic nie stało. - odparł. - Jace coś mówił?
Zagryzłam wargę.
- Właściwie to przyznał, że było śmiesznie. Może faktycznie nie jest tak źle.
Pocałował mnie w czoło.
- Jest wspaniale, a nie źle. - uśmiechnął się lekko.
Klepnęłam go w klatę.
- Czyżbyś zamierzał zrealizować jakiś swój chytry plan?
- Zamierzam obejrzeć z tobą film.
Uśmiechnęłam się promiennie i natychmiast zgodziłam. Poszliśmy razem do jego pokoju. Obejrzeliśmy jakiś horror podczas którego wtulałam się w Liama i zakrywałam twarz dłońmi.
Kiedy szłam w nocy do łazienki niemal każdy dźwięk mnie przerażał.
''Nigdy więcej'' - pomyślałam ze strachem biegnąc do swojego łóżka.

  Vicky

1 komentarz:

  1. Nie ma to jak picie piwa przy małym dziecku! Pogratulować odpowiedzialności... chociaż moja w sumie jest nawet taka sama ;))
    Rozdział był perfekt już nie mogę następnego ;))

    OdpowiedzUsuń