środa, 23 maja 2012

Rozdział IX.

Przez ostatni tydzień w domu bywaliśmy tylko by się przespać, coś przekąsić i się odświeżyć. Cały czas przesiadywaliśmy u Rose w szpitalu. Gawędziliśmy, śmialiśmy się i staraliśmy się zrobić wszystko by moja siostra jak najszybciej powróciła do zdrowia i przede wszystkim domu. Harry niemal w pierwszych dniach wyglądał gorzej od niej. Było widać jak to przeżywa. Miał sińce pod oczami, nie tykał jedzenia. Wciąż za to przesiadywał u Rose bądź pod jej salą jak go wygonili. Mogłam to samo powiedzieć o sobie. Ledwo funkcjonowałam mając w głowie najgorsze scenariusze. Bałam się, że stracę moją siostrę.
Przez to wszystko sprawa z Liamem odeszła na drugi plan. Z jednej strony powinnam się cieszyć. Przez cały tydzień zajmowałam się siostrą i robiłam wszystko by była szczęśliwa. Niemal nie zwracałam uwagi na Liama.
Zagryzłam mocno wargę i nastawiłam wodę na herbatę.
''Wreszcie w domu'' - odetchnęłam z ulgą. Słyszałam śmiechy dobiegające z salonu bowiem 1D wraz z moją siostrą i bratem grali w karty. Było słychać jak krzyczą bądź jęczą. Rose leżała na kanapie owinięta kocem. Harry siedział na dole koło niej. Ciągle ją pytał czy czegoś potrzebuje bądź całował ją przelotnie w policzek. Moja siostra wyglądała o wiele lepiej niż kilka dni temu, ale mimo wszystko wciąż miała widoczne sińce pod oczami i była słaba.
A Harry tak się o nią troszczył... To było takie słodkie.
Uśmiechnęłam się lekko.
Coraz bardziej przypominaliśmy rodzinę. Tak bardzo mi się to podobało.
- Nie będę z nimi grał - oświadczył Liam, wchodząc do kuchni. - Oni naprawdę świetnie oszukują.
Starałam się ukryć swoje zdenerwowanie i zaśmiałam się.
- Jestem pewna, że zaraz przyjdzie Zayn.
Chłopak zaśmiał się i stanął koło mnie.
- Może coś przekąsimy? - zaproponował.
Skrzywiłam się lekko. Na samą myśl o jedzeniu żołądek zawiązywał mi się w supeł.
- Nie, dzięki. - odparłam natychmiastowo. - Zrób coś tym głodomorom jak chcesz.
- Sami sobie zrobią - mrugnął do mnie okiem.
Pstryknął guziczek oświadczający, że woda na herbatę już się zagotowała.
Sięgnęłam do czajnika w tej samej chwili co Liam.
Poczuwszy jego dłoń na swojej moje ciało oblało się gorącem. Dostałam dreszczy.
Popatrzyłam w jego stronę i nasze spojrzenia się spotkały.
Czas jakby stanął.
I wtedy do kuchni wparował Zayn, a ja odskoczyłam od blatu.
- Nie gram z nimi! - jęknął i podszedł do mnie bym go przytuliła. Objęłam go, starając się ukryć zdenerwowanie.
Patrzył na mnie.
Nawet teraz gdy Zayn udawał że płacze i ściskał mnie.
Jego oczy błyszczały i wpatrywały się we mnie intensywnie czekając aż odwzajemnię spojrzenie.
Nie zrobiłam tego choć bardzo chciałam. Powstrzymałam się jednak i przytulona z Zaynem poszłam do salonu.
Karty były porozrzucane po całym pokoju. Jace siedział w kącie i czytał jakiś komiks. Louis leżał i nucił coś pod nosem. Niall wraz z Harrym śmiali się, a Rose leżała i lekko się uśmiechała trzymając za rękę swojego chłopaka.
Usiadłam obok Harry'ego, a Zayn otarł niewidzialne łzy i wyplątał się z mojego uścisku.
- Liam?! - wrzasnął Harry, przywołując swojego kolegę, który zjawił się trzy sekundy później. - No to gramy! - uśmiechnął się łobuzersko.
- O czym ty mówisz? - spytałam.
Rose zachichotała cicho.
- Gramy w butelkę - wyjawił Niall. - Wszyscy.
- Co z Jace'm? - zapytałam. - Nie wygląda mi na to, że jest w odpowiednim wieku na takie gry.
Liam usiadł koło Zayna. Louis przyniósł butelkę i rozsiadł się wygodnie, naprzeciwko nas.
- Mamusiu - powiedział Pan Marchewka, wskazując mnie palcem. - Jace czyta komiksy i nie za bardzo interesuje go co tutaj robimy.
Popatrzyłam na swojego braciszka, który właśnie wstał i przyciskając komiks do piersi ruszył po schodach do góry.
- Gdzie idziesz? - zatrzymałam go, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- Do pokoju - odpowiedział i już go nie było.
Niall wybuchnął śmiechem.
- Jaki grzeczny - powiedział Zayn i uśmiechnął się lekko.
- Cicho bądźcie! - krzyknął Pan Marchewka. - Gramy!
I zakręcił butelką.
Chciałam iść do góry, ale jestem pewna, że albo mi by nie dali albo katowaliby mnie do końca życia, że z nimi nie zagrałam. 
Westchnęłam cicho.
Butelka zatrzymała się wskazując na Rose.
- Uuuu! - Harry klasnął w dłonie, szczerząc się.
- No więc panna Rose... - szepnął Pan Marchewka.
- Wymyśl coś durnego, Louis, a Cię zabiję. - niemal wycedziła to przez zęby.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Powiedz nam co najbardziej lubisz w Harry'm?
- Lubię go całego. - padła natychmiastowa odpowiedź.
Wszyscy zaśmialiśmy się.
Loczek spalony lekkim rumieńcem pochylił się i pocałował namiętnie w usta moją siostrę, która chwilę później zakręciła butelką.
Kolejny był Niall, który musiał zatańczyć kaczuszki. Potem Louis, który musiał nam odpowiedzieć o swoim najszczęśliwszym dniu.
A potem Liam.
Rose przywołała Pana Marchewkę do siebie i wyszeptała mu coś do ucha.
- Okej, okej - westchnął. - Liam.
Chłopak siedział i wpatrywał się znudzonym wzrokiem w swojego kolegę.
- Powiedz nam... lubisz Victorię?
Usiadłam na baczności i zimno wpatrywałam się w Pana Marchewkę.
- Louis - wycedziłam przez zęby.
Udawał, że mnie nie słyszy. Wszyscy patrzyli na Liama oczekując odpowiedzi.
Ten z kolei patrzył na mnie. Przełknęłam wielką gulę w gardle.
- Lubię Victorię. - odpowiedział.
Louis poruszył brwiami.
Wszyscy milczeli jak zaklęci.
''BOŻE JAKIE DUPKI!'' - pomyślałam ze złością.
Rose ziewnęła lekko i poprosiła Harry'ego by zaniósł ją do góry, bo jest zmęczona. Pożegnaliśmy się z nią i patrzyliśmy jak wychodzą.
Louis i Zayn ogłosili, że też idą spać, bo są zmęczeni. Niall poszedł myszkować do kuchni.
Zostałam w salonie sama z Liamem.
- Em... - zaczęłam, natychmiast spalając się rumieńcem. - Też idziesz spać?
- Nie. - odpowiedział.
- To może obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam.
Chłopak kiwnął ochoczo głową i uśmiechnął się lekko.
- Chodźmy do mnie - oświadczył.
''Do Ciebie?!'' - pomyślałam z lękiem, ale szepnęłam ''Ok'' i postanowiłam, że zrobię popcorn.
W kuchni jak myślałam zastałam Nialla. Jadł nutellę.
Przewróciłam oczami i zabrałam mu słoiczek, chowając go za plecami.
- Idź stąd Niall - wypędziłam go. - Już dzisiaj zjadłeś swoją porcję nutelli. Wystarczy.
Jęknął cicho, ale wiedząc, że nic nie wskóra powiedział, że idzie spać.
Schowałam nutellę na miejsce i zrobiłam popcorn. Podczas gdy wsypywałam go do miski, Liam przyszedł i wziął colę i kilka batoników.
Ruszyliśmy do jego pokoju.
Szczerze powiedziawszy byłam w nim tylko raz. Podczas zwiedzania domu. Mimo wszystko wiedziałam, że będzie tam czysto i przytulnie.
Usiedliśmy na łóżko i zamiast włączyć film Liam wyciągnął album od jednej z fanek i pokazywał mi poszczególne zdjęcia opowiadając o tym jak się poznali, jak kochają śpiewać.
Wsłuchiwałam się w jego historię i po raz pierwszy od dawna nie czułam zdenerwowania. Czułam się tak... dobrze. Jakbym była z przyjaciółką na kawie.
Zajadając się słodyczami, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Plotkowaliśmy o Louisie i poznałam troszkę jego tajemnic. Dowiedziałam się też, że Zayn ma świetną babcię, która często ich odwiedza i wtedy ma zapasy jedzenia.
- Robi najlepsze w świecie ciasta! - powiedział rozmarzonym głosem.
Zaśmiałam się.
W końcu nasza rozmowa przeszła na inne tory.
Rozmawialiśmy o mnie. I mojej rodzinie.
Po raz pierwszy w życiu tyle komuś o sobie opowiedziałam.Tak, o swoim straszny życiu, ale... Czułam się taka lekka. Liam słuchał mnie z uwagą, nie przerywał mi.
Gdy skończyłam poczułam, że płaczę.
Poleciało tyle wyzwisk w stronę mamy... Przyznałam się mu, że jej nienawidzę.
- Ej - szepnął i podsunął się do mnie. Otarł mi z policzków łzy. - Nie płacz.
Jego oddech mieszał się z moim. Jego czoło oparło się o moje.
- Ona nie jest warta twoich łez - ciągnął. - Człowiek, który zadał ci tyle ran i był twoją matką nie zasłużył na ani jedną łzę. - patrzył prosto w moje oczy. - Tylko popatrz. Udało wam się. Uciekłyście w końcu od tego koszmaru. Tak świetnie sobie poradziliście. Jesteś wyjątkowa, Victorie.
Poczułam dreszcze.
- Co ty gadasz? - mruknęłam cicho.
- Mówię prawdę. Zajmujesz się nami, karmisz nas. Chcesz wszystkich uszczęśliwić lecz nie siebie. Czy ty kiedykolwiek pomyślałaś o sobie? Czy kiedykolwiek przejęłaś się tym, że nie spełniasz swoich marzeń? Czemu chcesz wszystkich dookoła uszczęśliwić lecz nie siebie?
Zatkało mnie.
Wiedział o mnie więcej niż sądziłam.
Miał stuprocentową rację.
Wtem przypomniałam sobie o swojej piramidzie szczęścia.
Czekolada - zjedzona.
Zwiedzenie Londynu - powiedzmy, że w połowie załatwiona.
Zakochać się...
Popatrzyłam w jego oczy i natychmiast w nich utonęłam.
On miał rację.
Uszczęśliwiałam wszystkich lecz nie siebie.
''Czas to zmienić'' - pomyślałam.
Liam przełknął ślinę i ujął moją twarz w swoich dłoniach.
W końcu pochylił się i musnął swoimi wargami moje.
Objęłam go za szyję czując słodycz. Nasz pocałunek był słodki i namiętny.
''To najpiękniejszy sen w moim życiu''.
Oderwałam swoje wargi od jego i zmierzwiłam włosy.
- Kocham Cię - wymruczał mi do ucha, łaskocząc swoim oddechem.
Zamknęłam oczy. Było mi ciepło. Byłam szczęśliwa.
- Ja też Cię kocham, Liam - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego. Położyliśmy się i nawet nie wiem kiedy odpłynęliśmy w krainę snów.

  Vicky

3 komentarze:

  1. Boski!!!!!!!
    Fajnie że sa razem! Naprawdę świetny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, wreeeeeeszcie! <3333333 :D
    Słodko słodko słodko!

    OdpowiedzUsuń
  3. tak się cieszę, że wszystko się ułożyło. ale pewnie zaraz coś znowu się stanie, bo to dopiero dziewiąty rozdział :) uwielbiam to!

    OdpowiedzUsuń