wtorek, 10 lipca 2012

Nowe opowiadania, naszego autorstwa.

Hej, bardzo Wszystkim dziękujemy za czytanie i komentowanie naszego bloga! :) Bez Was nie byłoby tak samo, tak więc dedykujemy wszystkie rozdziały i całe opowiadanie Wam, naszym wiernym Czytelnikom! Chciałybyśmy Was również poinformować że piszemy inne opowiadania, ale osobno. :) Jeśli chcielibyście wpaść na moje strasznie nudne wypociny i opowiadanie Vicky to zapraszam! :D Zostawiam Wam adresy stron:


Opowiadanie Vicky! :)

 

Moje straszne wypociny... :P


Jeszcze raz dziękujemy za wytrwanie do końca!


                                                                                                                                                        Rose. : )

poniedziałek, 9 lipca 2012

Epilog.

                                     

                                           EPILOG CZĘŚĆ I

 

                                                ~Oczami Vicky~
Minęły cztery miesiące od naszego wspólnego ślubu. Szczerze mówiąc od tego czasu wszystko zaczęło się układać jeszcze lepiej. Ale może od początku. Nasz skromny a zarazem niepowtarzalny ślub pozostanie w mojej pamięci do końca życia. W końcu takich chwil się nie zapomina.
- Vicky?
Zerknęłam w lewo i ujrzawszy Liama - mojego najcudowniejszego, najprzystojniejszego, najsłodszego, naj, naj, naj męża - uśmiechnęłam się szeroko. Ten przyciągnął mnie do siebie a ja natychmiast złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Payne, zachowuj się - upomniał mnie, ale uśmiechnął się łobuzersko. - Nasze dzieci na dole domagają się jedzenia.
Przewróciłam oczami.
- Chcesz mi powiedzieć że siedzą i waląc widelcami o stół krzycząc: ''Jedzenie! Jedzenie!''? - spytałam.
Z ponurą miną kiwnął głową.
Zeszłam na dół. Do moich dzieci, które naprawdę siedziały przy stole ale zamiast widelców trzymały w dłoniach talerze i jęczeli przeraźliwie.
Rzekome dzieci były już naprawdę duże. I naprawdę nie były moimi dziećmi.
Louis, Hazza i - jaka niespodzianka! - Niall jęczeli przeraźliwie głośno, a gdy mnie ujrzeli zaczęli unosić do góry talerze.
Mały Jace rysował w zeszyciku, śmiejąc się z tych wariatów. Mój mały braciszek odkrył swój nowy talent - rysowanie. Wraz z Rose wysłałyśmy go na specjalne kursy malarskie. Jego arcydzieła - w większości obrazki naszej rodzinki - były oblepione na całej lodówce.
Spojrzałam na moją siostrę, która siedziała na kolanach swojego męża, wtulona w niego. Obydwoje uśmiechali się słodko więc i ja nie powstrzymałam uśmiechu. Wyglądali tak cudownie!
- Cisza! - warknęłam. - Jeżeli w dwie sekundy się nie uciszycie nie dostaniecie jedzenia do końca tygodnia!
W kuchni nagle zapanowała cisza, a ja niemal westchnęłam z ulgą. Moje uszy również rozkoszowały się chwilą ciszy, wiedząc, że nie potrwa ona zbyt długo.
- Już jestem! - krzyknął mój mąż, wchodząc do kuchni. - Poradziłaś sobie z nimi, żono?
Wzruszyłam ramionami.
- Na nich trzeba mieć sposoby - uśmiechnęłam się cwaniacko i zabrałam się do smażenia naleśników ponieważ były one najszybszym daniem jakie wpadło mi do głowy i nie zawierało zbyt dużo produktów. - Trzeba iść na zakupy - szepnęłam do Liama, który pocałował mnie przelotnie w nos i uśmiechnął.
- W porządku, wyślemy Louisa.
Chłopak usłyszawszy swoje imię odwrócił się gwałtownie.
- Plotkujecie o mnie? - spytał, patrząc na nas podejrzliwie. - Nieładnie.
- Och, Louis - mruknął Hazza i śmiejąc się wtulił się w swojego ''wybranka''.
Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi, który natychmiast uciszył harmider, który nagle zapanował.
Spojrzałam na moją siostrę w tym samym momencie co ona na mnie. Po chwili ta zagryzła wargę i wstała ze swoim mężem by otworzyć.
- Zapraszaliście kogoś? - spytałam chłopaków.
Ci pokiwali przecząco głową w odpowiedzi.
- Jestem głodny - dodał Niall, a ja palnęłam go ścierką po głowie. - Ałć! Za co to?
- Jeszcze jedno słowo a przysięgam że cię zastrzelę - warknęłam do niego.
Liam zaśmiał się i przyciągnął do siebie.
- To moja żona - powiedział z dumą.
Louis wyszczerzył się w naszą stronę.
Do kuchni wparowali państwo Malikowie, przyprowadzając nowego gościa którym okazała się wysoka brunetka. Nie była chuda, ale dobrze zbudowana. Włosy miała upięte w wysoki kok. Posiadała ciemniejszą karnację i niesamowicie zielone oczy. W dodatku jej śnieżnobiały uśmiech był zaskakująco przyjazny. Była ubrana w skromną sukienkę w kwiatki.
- Cześć wam - powiedziała niepewnie. Jej wzrok cały czas spoczywał na...
Harry siedział nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami.
- Pauline...? - wyszeptał wciąż oszołomiony.
Usłyszawszy jej imię również otworzyłam szerzej oczy ale chwilę później upomniałam się i chrząknęłam.
- Cześć - powiedziałam przyjaźnie, uśmiechając się do niej. - Miło Cię poznać. Nazywam się Vicky Payne.
Pauline uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła dłoń bym mogła ją uściskać. Ja jednak podeszłam i przytuliłam ją przyjacielsko.
- Miło mi Cię poznać - mruknęła, lekko zawstydzona. - Więc jesteś...?
- Żoną Liama. Zgadza się. - odparłam niemal z dumą, szczerząc się w stronę mojego męża. Ten odwzajemnił uśmiech i tylko uścisnął dłoń dziewczyny.
Wtedy wstał Louis, który szczerząc się po prostu - jak ja - przygarnął dziewczynę w objęcia.
- Heeeeeeeeeeej! - krzyknął uradowany. - Jak się masz?
Dziewczyna odpowiedziała:
- Okey, dzięki, Louis. El Cię pozdrawia.
Chłopak spalił się rumieńcem bowiem El to Eleanor, nowa dziewczyna naszego pana Marchewki.
- Pozdrów ją też - odparł, ale szybko pokręcił głową i poprawił się: - Ucałuj ją, nie pozdrów! I mocno uściskaj.
Pauline kiwnęła głową z szerokim uśmiechem.
Państwo Malikowie przywitali się z nowo przybyłą dziewczyną. Niall kiwnął jej głowo wciąż domagając się jedzenia. Przez tą jedną chwilę niemal zabijałam go wzrokiem co zauważył i zdenerwowany odsunął talerz na środek stołu.
Hazza wciąż siedział nieruchomo i chyba do niego nie docierało że jego dziewczyna właśnie stoi przed nim. W sumie nie dziwię mu się. Pauline ponoć miała wyjechać na miesiąc - wraz z Eleanor - do Grecji. Najprawdopodobniej tylko El wyjechała... Czyli Pauline postanowiła zostać. Z Harry'm.
- Harry?
- Pauline! - krzyknął i pospiesznie wstał. Dziewczyna wtuliła się w niego mocno a mi na widok tych dwojga zrobiło się cieplej na sercu. Postanowiłam zagonić załogę do salonu by ta dwójka mogła się sobą nacieszyć.
Rozsiedliśmy się na kanapie i zaczęliśmy oglądać film.
Właśnie wtedy poczuwszy smród spalenizny przypomniałam sobie o naleśnikach...
                                                                                  ***
Następnego dnia od samiutkiego rana padał deszcz co dramatycznie popsuło nasze plany co do wspólnego pikniku w którym mieliśmy bardziej poznać Pauline. Wstałam o szóstej, bo walenie kropel deszczu o dach nie dawało mi zmrużyć oka. Po raz pierwszy od bardzo dawna jakikolwiek dźwięk podczas próby zaśnięcia rozpraszał mnie i wprowadzał w dziką złość. Przewracałam się z boku na bok i w końcu zmęczywszy się oparłam głowę o ścianę i postanowiłam się wpatrywać w Liama. Niemal zżerała mnie zazdrość że on tak smacznie sobie śpi i hałaśliwy deszcz i sama ja nie rozbudziliśmy go. Przyglądanie się jemu dawało mi niezłą frajdę. Wyglądał niewinnie i tak uroczo. Dopiero teraz ujrzałam jak się zmienił przez ten dłuższy czas odkąd stał się moim mężem. Jego twarz stała się doroślejsza, dojrzalsza. On sam jakby doroślał. A co ja mam powiedzieć o sobie? Sama się zmieniłam. Być może ten nowy krok w moim życiu spowodował u mnie te zmiany, a być może to po prostu czas. Teraz inaczej patrzę na otaczający mnie świat. Nie myślę już o przeszłości, nie zadręczam się nią. Myślę o tym co jest teraz. Staram się podejmować właściwie decyzje i być niezależnie twardą i silną. Tak, zmieniłam się. Samej trudno było mi to zauważyć, ale w ostatnich kilku dniach te zmiany stały się aż za widoczne.
Nawet nie wiem jakim cudem na budziku czerwone cyferki wskazały już ósmą. Ogólnie rzecz biorąc: zasiedziałam się.
Wyplątałam się z kołdry, ale czyjaś dłoń zacisnęła się na mojej. Odwróciłam się.
- Dzień dobry - wymruczał Liam, wciąż mając zamknięte oczy.
Pochyliłam się i pocałowawszy jego nosek, mruknęłam:
- Dzień dobry. Co chcesz na śniadanie?
Jęknął w odpowiedzi.
- Która jest godzina, Payne? - spytał mnie. Zdążyłam zauważyć że nazywanie mnie ''Payne'' sprawiało mu wielką frajdę. Przyznam że mi również się to podobało.
- Ósma.
- Wracaj spać.
Przewróciłam oczami.
- Śpij jeszcze, ja muszę umyć naczynia z wczoraj i chciałabym przygotować grzanki i jajecznicę... Dobrze wiesz że chyba przyjedzie Pauline...
W jednej sekundzie już leżałam na łóżku, przygwożdżona jego ciałem. Leżał na mnie, a jego palce splątały się z moimi.
- Ciiiiiiiii - uciszył mnie, wpatrując się głęboko w moje oczy. - Zrelaksuj się.
Jak to możliwe że minęło tyle czasu a on wciąż tak na mnie działa? I jak to możliwe że dopiero co wstał i pachnie tak wspaniale? Niemal oszołomiona przez dobrą chwilę po prostu leżałam, tonąc w jego oczach.
- Złaź ze mnie - szepnęłam słabo.
Uśmiechnął się.
- Liam.
- Tak, kochanie? - mruknął, a jego wargi musnęły moją szyję. Po moim ciele przeszedł rozkoszny dreszcz, a ja przymknęłam powieki. - Co chciałaś powiedzieć?
Najlepsze w tym wszystkim było to że zapomniałam. Zapomniałam co miałam zamiaru mu powiedzieć.
Nasze wargi złączyły się w pocałunku, a ja przeturlałam się z nim po łóżku tak że to ja teraz znalazłam się na nim.
- Wiesz, że Cię kocham? - spytał.
- Wiem. - uśmiechnęłam się i wyplątawszy się z naszego uścisku, wstałam. - I też Cię kocham.
Godzinę później już wszyscy siedzieliśmy zajadając się śniadaniem. Pauline trochę nam o sobie naopowiadała a ja stwierdziłam że jest naprawdę fajną dziewczyną. Zresztą wydaje mi się że wszyscy tak stwierdzili.
Późnym wieczorem - gdy Harry zabrał Pauline na spacer - wraz z moim mężem i Malikami zasiedliśmy przed telewizorem oglądając ''Krwawe Walentynki''. Pomimo wielu strasznych momentów w salonie było słychać tylko nasze śmiechy, ale że byliśmy sami w domu pozwoliliśmy sobie na to. Mały Jace był na swoim kursie, a Louis z Niallem którzy pojechali na zakupy obiecali go odebrać. Tak więc spędziłam wspaniały wieczór z moim mężem, siostrą i szwagrem.
Tak o to wyglądało teraz nasze życie. Może i nudne ale byliśmy szczęśliwi i cieszyliśmy się każdą chwilą. A to było najważniejsze.


                                                      EPILOG CZĘŚĆ II



Dwa miesiące później Zayn i Rose przeprowadzili się do pięknego domku w Anglii, położonym  nad morzem. Szczęśliwa para nowożeńców wzięła ze sobą oczywiście Jace'a, którego traktowali jak rodzonego syna. Około dziewięć miesięcy, po ślubie Rose i Zayna, Rose urodziła śliczne bliźnięta. Z racji tego że są wielkimi fanami Harry'ego Pottera, nazwali je Fred i George, po bliźniakach łobuziakach Weasley'ach. Obydwaj byli identyczni, te same jasne włosy, różniły ich tylko oczy. Fred Simon miał je po mamie, a George Liam po tacie. Pięć lat później, urodziła im się piękna dziewczyna, o imieniu Daphne Victorie. Ona zaś włosy i oczy odziedziczyła po tacie. Małżeństwo jest bardzo szczęśliwe, razem z ich pociechami i na razie nie planują następnych potomków.


środa, 6 czerwca 2012

Rozdział XXII.

Właśnie przechadzałam się z Zaynem po lesie... Ah! Jest tak cudownie! Czuję że to miłość. To jest o wiele inne od tego co czułam do Harry'ego. To jest takie prawdziwe... Uśmiechnęłam się do Zayna, odpowiedział mi tym samym... Zagapił się na mnie i wszedł w drzewo! Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Ten ciskał we mnie błyskawicami. Na ten widok zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej. Wkurzony podszedł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię... NO EJ! Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć żeby mnie puścił. Teraz to on śmiał się ze mnie. Pff. Głupek! Nagle zaczęło padać, poczułam że zdezorientowany chłopak rozluźnił uścisk. Wykorzystują to, wyrwałam mu się i ze śmiechem uciekłam. Szybko skryłam się za jakimś drzewem. Eh, jestem cała mokra. I jeszcze ubrałam tą białą suknię. Po prostu świetnie. Zamknęłam z uśmiechem oczy i cicho westchnęłam... Wiedziałam że Zayn jest gdzieś w pobliżu, nie mogłam się zdradzić. Poczułam oddech na mojej twarzy. Otworzyłam oczy. Stał tak blisko, że niemal nasze nosy się stykały. Posłał mi błogi uśmiech i popchnął mnie delikatnie na drzewo. Oparł ręce między moją głową, tym samym uniemożliwiając mi ucieczkę. Spojrzałam na niego moim wzrokiem pod tytułem: "No dawaj! Co teraz zamierasz zrobić?" i uśmiechnęłam się zadziornie. Chwilę później przyssał się do moich warg. W pewnym momencie przegryzł moją wargę, na co ja odpowiedziałam cichym jęknięciem. Podniósł mnie za uda, a ja oplotłam nogami jego pas i zarzuciłam mu ręce na szyję. Chłopak zaczął iść na oślep w stronę domku, nie zauważył wystającego korzenia i runęliśmy na ziemię wybuchając głośnym śmiechem. Następnie znowu zaczął mnie całować, lecz tym razem delikatnie. Z uczuciem odpowiadałam na jego pocałunki, a on jedną ręką zaczął masować mnie po brzuchu, a drugą gładzić mój policzek. Ja natomiast obydwie ręce wplotłam w jego jedwabne włosy. Po chwili oderwał się delikatnie.
- Wiesz chciałbym się cie o coś spytać... - zaczął.
- Hm? - mruknęłam patrząc z rozmarzeniem w jego usta. Nagle podniósł mnie i postawił, po czym ukląkł na jedno kolanko. Na litość Bogini! Zaraz zemdleję! Wyjął z kieszeni turkusowe pudełko i spojrzał mi intensywnie w oczy.
- Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną? - spytał z nadzieją w oczach. Natychmiast rzuciłam mu się na szyję i krzyczałam "Oczywiście! Tak! Jak najbardziej!". Z pudełeczka wyjął piękny naszyjnik. Był on srebrny, w kształcie serca z pięknym obsydianem na środku, również w kształcie serca. Wstał i założył mi go.
- Jest piękny. - wyszeptałam i pocałowałam go czule. Oderwałam się przyjrzałam bliżej naszyjnikowi.
- Należał do mojej rodziny od wieków. Moja mama dostała go od mojej babci, gdy miała czternaście lat i od tamtej pory go nie ściągała. Powiedziała żebym dał go dziewczynie, którą będę naprawdę darzył miłością... Żebym dał go tej jedynej, wybranej przeze mnie. - powiedział mi cicho do ucha cały czas mnie przytulając. Czułam się taka szczęśliwa że to właśnie mnie wybrał... Że mi podarował ten wisiorek, a co najważniejsze że mi podarował swe serce. Trwaliśmy tak przytuleni... Nawet nie wiem ile... Dopóki naszej chwili nie przerwał krzyk mojej siostry...

~Oczami Vicky~
 w tym samym czasie
Jeszcze kilka minut temu po prostu stałam zamurowana wpatrując się w zatroskaną twarz Liama. Mój mózg powoli trawił to co przed chwilą usłyszałam. W mojej głowie obił się jego głos: Wyjdziesz za mnie?
STOP! STOP! STOP!
CZY LIAM WŁAŚNIE PRZED CHWILĄ POPROSIŁ MNIE O RĘKĘ?!
Nogi ugięły się pode mną, ale w ostatniej chwili chwyciłam się Liama ręki, on natychmiast przygarnął mnie w objęcia.
- Victorie? - spytał zaniepokojony. - Czy wszystko w porządku?
Chciałam mu w tej chwili powiedzieć, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Że jest wręcz aż za dobrze. Przecież poprosił mnie o rękę! Już szczęśliwsza nie mogłam być! Tymczasem nie mogłam nawet pisnąć. Po prostu zaniemówiłam z wrażenia - dosłownie. 
Wtuliłam się w niego mocniej, chcąc dać mu do zrozumienia że jest okej. Wdychałam zapach jego perfumy - ten słodki, kuszący i tak przeze mnie wielbiony zapach.
- Vicky - Liam podniósł mój podbródek i uniósł go tak by nasze spojrzenia się spotkały. Nogi poownie się pode mną ugięły. - Victorie Cipriano, miłości mojego życia, wyjdziesz za mnie?
Zakręciło mi się w głowie, a z mojego gardła wydobył się krzyk. Krzyk radości kłębiącej się we mnie przez tych kilka dobrych minut.
Ujęłam jego zmartwioną i zagubioną twarz w swoje dłonie i patrząc w oczy, wyszeptałam:
- Liamie Payne, miłości mojego życia, owszem wyjdę za ciebie! 
Tym razem to on krzyknął. Wlepił swoje wargi w moje, a ja mocno go przytuliłam.
Radość kłębiła się we mnie, a ja sama wirowałam teraz w ramionach Liama po całym pokoju głośno piszcząc.
Efekt był taki że cała załoga stanęła na schodach. Byli zaspani i przerażeni.
- Co się tutaj dzieje?! - spytał Louis, ziewając przeciągle.
- Żenię się chłopaki! - wrzasnął Liam. 
Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego.
- Co?! - pisnęła moja siostra, pojawiając się wraz z Zaynem w progu drzwi. Obydwoje trzymali się za ręce i wyglądali uroczo. - Coś ty powiedział?
- Zaraz, zaraz - Niall przetarł oczy. - Co on powiedział?
Harry głośno ziewnął.
- O czym mówicie?
- Co się stało? - spytał mój mały braciszek.
- Stop! Opanujcie się! - uspokoiłam ich, przywołując do porządku. - Liam chciał wam po prostu powiedzieć, że...
- BIERZEMY ŚLUB!
Ponownie krzyknęliśmy i okręciliśmy się po pokoju.
Cała załoga - podobnie jak ja - trawiła tą informację, a chwilę później rzucili się na nas z uśmiechem i krzykiem. Wszyscy przytuliliśmy się, a każdy z osobna zaczął nam gratulować.
I tak oto spędziliśmy całą noc na imprezowaniu. Odbyły się konkursy i tańce. 
A ja byłam najszczęśliwszą przyszłą żoną Liama. Liama Payne'a. Członka One Direction. Chłopaka, który wywrócił moje życie do góry nogami i pokazał czym jest prawdziwa miłość.
Gdy leżałam w nocy, wtulona w swojego przyszłego męża, zamiast spać wpatrywałam się w jego twarz. Spał słodko, a ja mu się przyglądałam. Wyobraziłam go sobie w skromnym garniturze, pochylającego się nade mną i całującego mnie w usta. Na naszych palcach lśniły obrączki.
Po chwili i ja odpłynęłam w sen...

                                               Dwa Miesiące Później...

Gdy przyjaciele siedzieli razem na kanapie, wbiegli Zayn i Rose śmiejąc się. Chłopak chwycił ją w pasie, podniósł i okręcił wokół własnej osi ciągle się śmiejąc. Powiedział że zabiera ich wszystkich, gdzieś ze sobą... Chwilę później byli w drodze, wielkim prywatnym samochodem. Wszyscy byli zdezorientowani, nie wiedzieli gdzie Mulat ich zabiera... Dojechali pod jakiś las... Pytali się go gdzie są, lecz on nadal w euforii z uśmiechem prowadził ich w głąb lasu... Nagle weszli na piękną polankę na której znajdowała się altanka postawiona na jeziorze. Poprowadził ich na tą altankę i włączył piosenkę. ( We are - Joy Williams ) Ukląkł przed Rosalie i zadał TO pytanie... "Rosalie Elizabeth Cipriano, czy sprawisz mi tą radość i spędzisz ze mną całe życie aż do jego zakończenia? Czy zostaniesz moim aniołem i będziesz się o mnie troszczyć? Czy będziesz mnie kochać wiecznie? Czy wyjdziesz za mnie?" Dziewczyna w odpowiedzi rzuciła się na niego i wykrzyczała: "Zayn! Po stokroć tak!" Przyjaciele rzucili się na dwójkę kochanków z okrzykami radości, przytulając ich i gratulując zarazem. Następnie w altance rozbrzmiała piosenka He Is We - All About Us, a zakochani zaczęli swój taniec... Podczas niego czuli się, jakby byli tam zupełnie sami. Chociaż ich przyjaciele ciągle im wiwatowali. Spojrzeli w swe oczy, rozpływając się. Złączyli swoje usta w pocałunku... Wiedzieli że nic nie jest w stanie ich rozłączyć... Wiedzieli że zawsze będą mieli siebie... "Rose Elizabeth Malik..." - pomyślała z rozmarzeniem Rose, podeszła do barierki altanki i spojrzała w taflę jeziora oświetloną kolorowymi lampionami... Poczuła oplatające ją ręce w pasie i oddech Zayna na szyi... Podniosła głowę patrząc na pełną tarczę Księżyca i odwróciła się topiąc ręce we włosy bruneta... Wiedziała że zostanie tak... Na zawsze...

Trzy tygodnie później...

 Kto by pomyślał, że życie sióstr Cipriano tak się ułoży? Najpierw wszystko się im psuło. Odkąd zmarł ich ojciec wszystko było przeciwko nim. A potem uciekły od koszmaru w którym żyły tyle lat. I wpadły na One Direction. Nie miały pojęcia, że piątka - tak wspaniałych - chłopaków tak im zawróci w głowach. Zgodziły się na nocleg, a ich od razu połączyła magiczna więź. Mijały dnie, aż w końcu poczęli nazywać siebie załogą... a potem rodziną. Łączyły ich silne więzi. Więzi miłości. Kochali się i dzielili smutkami, problemami. Zawsze znajdowali rozwiązanie dla jakieś sytuacji... Tylko musieli być po prostu razem.
Dzisiejszego dnia miał być jeden z najpiękniejszych dni w ich życiu.
Przygotowania do wspólnego ślubu szły pełną parą. Odkąd Zayn Malik postanowił ruszyć naprzód i oświadczyć się  - na oczach załogi - Rose Cipriano, wszyscy natychmiast zabrali się za przygotowania. Byli w Las Vegas, mieli skromne kreacje, ale najważniejsze, że mieli siebie. Gości było mało - byli to najważniejsi dla tych czworga, ci którzy im pomogli, wspierali i zawsze byli kimś ważnym. Ojczym i matka sióstr nawet przez chwilę nie znalazła się w ich głowach by wpisać ich na listę gości. Oni byli nikim. Zupełnie nikim...
I tak oto teraz Zayn Malik wygłaszał swoją przysięgę, patrząc głęboko w oczy swojej wybranki życia. Włożył na jej palec obrączkę i pocałował delikatnie w usta. Rose uśmiechnęła się lekko, powstrzymawszy się jednak od rzucenia się z krzykiem na szyję Malika czy zacałowania go na śmierci.
Przyszedł czas na Vicky i Liama. Dziewczyna od rana czuła ból brzucha i stres trzymający ją w swych szponach. Zdenerwowana spojrzała na swojego przyszłego męża, a ten patrzył jej głęboko w oczy. Zauważyła te błyszczące iskierki... I przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie. To wtedy on nie mógł spuścić z niej wzroku... A ona czuła, że serce jej galopuje widząc te oczy, usta, twarz. Czy wtedy przeszło jej przez głowę, że ten chłopak będzie jej mężem? Nigdy.
A tu proszę! Miła niespodzianka! Obydwoje kochali się tak mocno, że daliby się pokroić za siebie. Vicky zawsze pragnęła takiej miłości... Takiego chłopaka.
Głos uwiązł jej w gardle. Wygłosiła przysięgę drżącym z nerwów głosem, patrząc tylko w te oczy. Wsunęła na jego palec obrączkę... I odetchnęła z ulgą. Liamowi poszło o wiele lepiej. Jego słodki jak miód głos rozbrzmiewał w jej głowie. On również patrzył w jej oczy. Skupiał się na nich, a potem wsunął na jej dłoń obrączkę.
Uśmiechnął się.
A ona poczuła jak stres spływa po niej. Podsunęła się do niego, czując jak ogarnia ją radość. Miała ochotę pisnąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
Ujął jej twarz w swoje dłonie i pocałował w usta.
- No od teraz jesteś panną Payne - ogłosił z uśmiechem.
Odwzajemniła uśmiech i cmoknęła go w policzek.
Spojrzała na małą grupkę ważnych dla niej osób siedzących w ławkach. Patrzyli się na nich z wzruszeniem i uśmiechami.
Vicky złapała swojego męża za rękę i spojrzała na swoją siostrę. Obydwie uśmiechnęły się do siebie szeroko i powoli wyszły na zewnątrz.
Załoga natychmiast się na nich rzuciła i zaczęli się przytulać z głośnym krzykiem. Czuli, że są szczęśliwi.
Po szybkich gratulacjach i skromnych prezentach, ruszyli na plażę gdzie miała się odbyć mała impreza.
Tam już rozbrzmiewała muzyka do której małżonkowie zatańczyli za namową gości. Potem szampan i pocałunki.
Wreszcie każdy zaczął się bawić i szaleć.
Załoga usiadła na piasku i wtulili się w siebie.
Hazza, Louis, Jace i Niall rozmawiali zajadając się chipsami. Zayn objął Rose ramieniem i rozmawiał z nią przyciszonym głosem, a ta chichotała bawiąc się palcami u jego dłoni.
Vicky tymczasem wtuliła się w pierś swojego męża i cicho westchnęła. Ten pocałował ją w czoło i szepnął do ucha:
- Kocham Cię Payne, moja żono.
Uśmiechnęła się lekko i złożyła na jego ustach długi i namiętny pocałunek.
- Też Cię kocham mężu.

piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział XXI.

Kto powiedział że życie jest łatwe? Że nie będziemy już mieć pod górkę? Życie potrafi nas zaskakiwać. Czasami potrafi nas solidnie zaskakiwać.
Siedziałam w salonie i wcale nie próbowałam zrozumieć co się właśnie przed chwilą stało. Nie chciałam się wtrącać w nie swoje sprawy.
Rose usłyszała wyznanie Zayna, a chwilę później po prostu wyszła z nim na spacer. Mało tego! Loczek tylko przez chwilę wydawał się zazdrosny czy zaniepokojony. Potem po prostu wziął telefon i zaczął z kimś smsować. A ja byłam stuprocentowo pewna, że tym kimś nie była moja własna siostra.
Wróciła wraz z Zaynem godzinę później. Jej wypieki na twarzy i lekki uśmiech tym bardziej nie pasował do tej cholernie dla mnie trudnej sytuacji, której nie potrafiłam pojąć.
Wzięli Hazzę i poszli porozmawiać do kuchni. Czułam wielkie pragnienie by podejść i ich podsłuchać ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Dzięki Bogu. Cokolwiek się nie działo - i choć trudno było mi to zrozumieć - nie mogłam tak po prostu podsłuchać ich prywatnej rozmowy.
Siedzieliśmy na kanapie. Louis odpisywał fankom na twitterze, Niall zajadał się popcornem i oglądał jakąś łzawą telenowelę. Mój mały braciszek bawił się na górze klockami. A Liam siedział obok mnie i grał w jakąś grę na telefonie.
Tylko ja siedziałam jak na szpilkach, co chwilę nerwowo zerkając w stronę drzwi.
Może wariowałam, ale ta cała sytuacja była dla mnie taka dziwna i nerwowa. Nie mogłam się powstrzymać od głupich myśli. A co najważniejsze: nie mogłam tego wszystkiego pojąć.
- Załogo - powiedziała moja siostra wkraczając do salonu, a za nią przyszedł Loczek i Zayn. Nic nie mogłam wyczytać z ich twarzy. Kompletnie nic. Żadnych uczuć, nic.
- Musimy z wami porozmawiać.
- O czym? - zaciekawił się Louis, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
Przełknęłam ślinę.
- Chodzi o to, że... - zaczęła Rose, ale Harry jej przerwał. Popatrzył na nią i chrząknął.
- Pozwól, że ja im wyjaśnię, Rose. - popatrzył na nas i zaczął: - Musicie wiedzieć, że zdradziłem Rose. I wiem, że jestem dupkiem.
Siedziałam nieruchomo - jak pozostali.
Niall z sykiem wypuścił powietrze z płuc. Liam miał szeroko otwarte oczy, a Louis zamarł z dłonią na myszce.
- Że co proszę? - udało mi się wydusić.
- Nazywa się Pauline - ciągnął Hazza. - Spotkałem ją niedawno. Jest chyba jedną z moich oddanych i tak mnie kochających fanek. Gdy ją spotkałem... Nie wiedziałem co robię. Potem gdy spotkałem się z nią drugi raz... Cóż... Niektóre rzeczy zrozumiałem nie wysilając się za bardzo. - westchnął. - Rose jest dla mnie jak przyjaciółka. Tylko i wyłącznie jak przyjaciółka. Ta cała zabawa w miłość... Nie byliśmy na to jeszcze gotowi. Sami nie do końca wiedzieliśmy czego chcemy. Owszem coś między nami było i było to piękne, ale jak sami zrozumieliśmy - tutaj rzucił spojrzenie w stronę mojej siostry, która pokiwała lekko głową. - to nie było szczere. Mimo wszystko - uniósł palec wskazujący do góry. - nie chcemy wam mącić w głowach. Musieliśmy wam to wyjaśnić, bo jesteście dla nas wielką rodziną. Naprawdę was kochamy. Nie moglibyśmy was okłamywać. Okłamywaliśmy samych siebie. To było po prostu nowe uczucie dla Rose, a ja niby coś poczułem, ale zagubiłem się we własnych myślach i sądziłem, że ona jest tą jedyną. Wiem, że dla was byliśmy parą na zawsze lecz nie wszystko trwa wiecznie. Życie nas zaskakuje. Mam nadzieje, załogo, że nam wybaczycie i nas zrozumiecie.
Zapadła głucha cisza, której nikt z nas nie chciał przerwać.
Nie próbowałam nic zrozumieć, nie chciałam o nic pytać. Pierwsza z wszystkich kiwnęłam lekko głową i podniosłam się na nogi. Popatrzyłam na swoją siostrę. Nie była smutna czy zagubiona. Była jak najbardziej... normalna. Tak samo Hazza. Wyglądał najnormalniej. I Zayn. Zayn też wyglądał normalnie. Nie był już smutny i zamyślony.
- Jeżeli obydwoje wszystko sobie wyjaśniliście - zaczęłam opanowanym głosem. - i jeżeli naprawdę uważacie tak jak Harry powiedział to... Powinniście wiedzieć, że was rozumiem. Znaczy - zmarszczyłam lekko czoło. - szczerze powiedziawszy staram się rozumieć, ale mniejsza o to. Cieszę się, że nam o tym powiedzieliście.
Uśmiechnęli się lekko.
Louis wstał i odłożywszy laptop na stolik, stanął koło mnie. Do niego przyłączył się Niall i Liam.
- Według mnie to troszeczkę szalone, ale wyglądacie na mądrych i dojrzałych ludzi - odparł Louis. - Wierzę w to co powiedział Harry i cieszę się, że w końcu zrozumieliście swój błąd i już siebie nie będziecie okłamywać.
- Tak - zgodził się Niall. - Zrobicie jak uważacie. Pamiętajcie, że zawsze będziemy z wami. Cokolwiek byście nie zrobili.
- Każdy wasz błąd jest naszym błędem - dodał Liam, a my pokiwaliśmy głowami na znak, że to prawda. - Jesteśmy rodziną.
- Jesteśmy rodziną - odparliśmy chórem i rzuciliśmy się na siebie by się przytulić. Staliśmy tak i po prostu się tuliliśmy.
Bo jesteśmy rodziną. I nie ważne jakie błędy popełnimy, jaki krok postawimy w swoim życiu, jakie mamy wady czy zalety - i tak będziemy się kochać. Bo choć nie łączą nas żadne więzły krwi to łączy nas prawdziwe uczucie. A to uczucie nazywa się miłością.
                                                                                                       ***
Tego samego dnia wieczorem wszyscy się spakowaliśmy. Dokładnie w takim momencie jak teraz każdy z nas potrzebował wyjazdu. Wsadziliśmy nasze walizki do bagażnika, a ja sprawdziłam jeszcze raz czy wszystko wyłączyliśmy. Wpakowaliśmy się do samochodu, a ja rozdałam każdemu po kanapce. Jedliśmy i śmialiśmy się całą drogę. Niektórzy w połowie sobie drzemali, inni rozmawiali.
Ja siedziałam wtulona w Liama i patrzyłam tępo na swoje dłonie.
Harry świetnie to nam wytłumaczył. Byłam szczerze powiedziawszy z niego bardzo dumna. Owszem zdradził moją siostrę i to spowodowało, że złapał u mnie punkty ujemne to mimo wszystko nie okazał się wcale takim dupkiem. Potrafił się przyznać do błędu, wyjaśnił nam dosłownie wszystko.
Zayn z moją siostrą ogłosili że coś do siebie czują. Cieszę się szczęściem tym dwojga jak chyba wszyscy. A tak a propo... Właśnie siedzą koło siebie i wraz z Jace'm i się śmieją. Hazza śpi, a Niall zajada się kanapką, którą ukradł Louis.
Droga pod koniec strasznie nam się dłużyła, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Była piąta rano, a każdy ledwo co miał kontakt z ziemią.
Louis załatwił nam mały domek kilka metrów niedaleko plaży. Naprawdę niespodzianka mu się udała.
Domek był mały lecz przytulny. Miał taras, łazienkę, małą kuchnię, salonik i trzy pokoje. Każdy z nas porozstawiał się w grupki i wybraliśmy sobie pokoje. Miałam dzielić pokój z Liamem i Niallem. Hazza był z Louisem, a Rose i Zayn z Jace'm.
Mieliśmy pokój w kolorze niebieskim, Hazza z Panem Marchewką pomarańczowy, a ostatnia grupka zielony.
Rozpakowaliśmy swoje rzeczy, a ja poszłam do kuchni by przygotować nam szybkie śniadanie. Zrobiłam każdemu po kanapce i zwołałam ich do saloniku gdzie była kanapa, stolik i mały telewizor. Załoga rozsiadła się na kanapie i podłodze i tak o to zjedliśmy nasz pierwsze śniadanie nad morzem. Następnie postanowiliśmy się odświeżyć. Mój mały braciszek siedział pod drzwiami i jęczał, że chce na plaże.
Westchnęłam cicho.
- Zaraz idziemy - uspokoiła go Rose. - Nie płacz tyle.
- Chodź mały - zawołał go Harry ze swojego pokoju. - Mam coś dla ciebie.
Mój mały braciszek poleciał na swoich nóżkach do wujka.
- Gotowy? - spytałam Liama, wchodząc do naszego pokoju. Mój ukochany siedział na naszym łóżko i uśmiechnął się lekko na mój widok. Usiadłam koło niego, a on natychmiast przygarnął mnie w objęcia.
- Tak, możemy iść.
- Co jest? - spytałam, widząc, że jest jakiś zamyślony.
- Och, to nic takiego - odpowiedział natychmiast.
Ujęłam jego twarz w swoich dłoniach i patrząc w oczy spytałam jeszcze raz:
- Co jest, Payne?
- Nic, Payne - odpowiedział i pocałował mnie w usta.
Oderwałam się od niego i spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Zaraz, zaraz - szepnęłam. - Powiedziałeś do mnie: Payne?
Uśmiechnął się łobuzersko i powrócił do dokańczania naszego pocałunku. Musieliśmy skończyć gdy załoga na dole zaczęła jęczeć.
Wyszliśmy razem - całą rodziną - na spacer po plaży. Wygłupialiśmy się do woli, a wszyscy patrzyli na nas z niedowierzającym wzrokiem i odchodzili dalej. A my wciąż się śmialiśmy i tarzaliśmy po piasku jak szaleni.
W końcu nadeszła pora obiadowa więc ruszyliśmy do pobliskiej restauracji. Zamówiliśmy sobie spaghetti (które było wyśmienite), a potem załoga zdecydowała się na piwo. Oczywiście ja, Liam i Jace nie piliśmy piwa tylko sok pomarańczowy.
Gdy wychodziliśmy z restauracji zaczęło kropić. Louis wziął Jace na barana i zaczął z nim biec (po drodze kupiliśmy mojemu braciszkowi miecz świetlny dlatego też teraz będąc na baranach u wujka unosił go do góry i krzyczał do ludzi). Idąc za nimi mieliśmy z nich niezły ubaw.
Gdy dotarliśmy do domu byliśmy cali mokrzy. Każdy się wykąpał i poszedł spać. Ostatnia kąpałam się ja. Stanęłam przed lustrem i cicho westchnąwszy, zaczęłam rozczesywać wciąż wilgotne włosy. Następnie wymyłam zęby i posmarowałam dłonie kremem.
Uchyliłam okno i wytarłam mokrą podłogę, a potem zgasiłam światło i wyszłam na korytarz.
- Kurdę - mruknęłam gdy ogarnęła mnie ciemność. Ktoś zgasił mi światło, które było na górze. Nie mam pojęcia kto to wymyślił, ale był mało inteligentny. - Super.
Musiałam dojść na oślep na schody, a potem po nich wejść.
- Ja cię - warknęłam. - Co to za debil zgasił to światło?
I wtedy czyjaś dłoń zacisnęła mi się na buzi. Tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu.
Przerażona zaczęłam wierzgać nogami, ale to nic nie dało.
- Ciii - mruknął mi ten ktoś do ucha, a ja dostałam gęsiej skórki.
Ugryzłam tego osobnika w dłoń.
- Ty dupku! - rzuciłam się na niego i przewróciłam go na podłogę. Zaczął się śmiać jak szalony, a potem mocno mnie do siebie przycisnął. - Wystraszyłeś mnie i to solidnie, LIAM!
- Ciii - mruknął powtórnie. - Ciii, nie denerwuj się tak.
- Ja ci zaraz zrobię takie Ciii że mnie popamiętasz - warknęłam. - Jak mogłeś mi coś takiego zrobić?! Wystraszyłam się, już myślałam, że to jakiś złodziej...
Uciszył mnie pocałunkiem, któremu natychmiast się oddałam. Przewrócił mnie na bok tak, że on teraz znajdował się na mnie.
Przejechałam mu dłonią po gołych plecach i owinęłam swoje nogi wokół jego bioder. Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Kocham Cię ty głupi wariacie - szepnęłam i ugryzłam jego wargę.
- Kocham Cię mocniej.
- Nie, ja kocham Cię mocniej. - poprawiłam go.
Uśmiechnął się lekko.
- Nie, ja kocham Cię mocniej, mój zarozumiały ośle.
Ponownie ugryzłam go w wargę, a chwilę później on pocałował mnie w szyję.
Zmrużyłam lekko oczy i wsunęłam swoje dłonie w jego włosy.
- Muszę cię o coś spytać - wymruczał mi do ucha.
Spojrzałam w jego oczy (ledwo je zauważyłam w tych ciemnościach) i mruknęłam:
- O co?
- Posłuchaj... Może to będzie wydawać ci się szalone, ale długo nad tym myślałem. Chcę się ustatkować. Kocham Cię Vicky i to bardzo mocno.
Zmarszczyłam lekko czoło.
- Też Cię kocham Liam, ale o co ci chodzi? - spytałam.
Westchnął cicho i zadał mi TO pytanie:
- Wyjdziesz za mnie?

Vicky

czwartek, 31 maja 2012

Rozdział XX.

Chciało mi się strasznie pić, więc poszłam do kuchni po picie, drzwi były otwarte... Po cichu podeszłam... I już miałam wchodzić kiedy usłyszałam głos Zayna Zakochałem się w Rose. ŻE CO?! ZAKOCHAŁ SIĘ... WE MNIE?! Słyszałam trzask szklanki o podłogę i wpatrującą się we mnie Vicky. Szkło rozbiło się na miliony małych kawałeczków, zupełnie jak moje serce... Na szczęście Zayn mnie nie zauważył. Uff. Popędziłam szybko na górę, po swoją komórkę. Gdy zeszłam zobaczyłam całą rodzinkę w komplecie przy telewizorze. Rzuciłam szybkie "Wychodzę." i chciałam wyjść kiedy usłyszałam głos Zayna:
- Mogę ci towarzyszyć? - i już miałam powiedzieć "Nie", kiedy niezależnie od mojej woli wypowiedziałam "Tak". Popatrzyłam na Hazzę, którego zżerała zazdrość. Skrzywiłam się. Wyszliśmy razem i skierowaliśmy się w stronę... Właściwie to nawet nie wiem gdzie... Szliśmy tak razem... Obłoczki pary wydobywały się z naszych ust... Ramię w ramię... Zaczęłam w środku panikować... Co jak on mi to powie? Że się we mnie zakochał... Co mam zrobić? Przecież nie rzucę mu się na szyję i pocałuję mówiąc że ja go też... Ja go nie kocham... Nie byłabym tego taka pewna. - usłyszałam ironiczny głos mojej podświadomości. Przełknęłam ślinę. Tak naprawdę nie byłam stuprocentowo pewna... Przecież nie mogłabym kochać obydwóch naraz... A pomyślałaś o tym że kochasz tylko jednego? Drugi to może zwykły przyjaciel, którego nie chcesz zranić... Ten głos nawet dobrze gada... Bardzo zależy mi na Zaynie... Na Harry'm też... Pierwszy raz odkąd wyszliśmy zwróciłam uwagę na otoczenie. Szliśmy w stronę London Eye... Ale... Będziemy tym jechać?! Od razu spanikowałam. Rozumiem jakbym stała na trzecim czy czwartym piętrze... Ale to ma więcej niż 100 metrów! Przełknęłam ślinę po raz kolejny i popatrzyłam na Zayna ze strachem w oczach. Ten tylko mnie przytulił i wyszeptał do ucha "Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.". Łatwo mu mówić. Wreszcie oderwał się. Coś mnie ukuło w środku. On nie przytulił mnie jak się przytula przyjaciółkę. Przytulił mnie inaczej... Jakby ostatni raz miał mnie w ramionach... A co ciekawsze mi się to podobało... Podoba mi się zapach jego perfum... Podoba mi się jego styl życia... Nawet podoba mi się sposób jaki pali... To jest bardzo dziwne, gdyż nienawidzę papierosów i rzeczy z nimi związanych... Na przykład narkotyków czy innych świństw. Wracając do nas... Weszliśmy do kapsuły. Czułam jak robi mi się gorąco... Zaczynam się coraz bardziej bać... Ale wytrzymam... Przynajmniej mam taką nadzieję. Po raz trzeci przełknęłam ślinę. Przed nami jeszcze czterdzieści minut... A to bardzo dużo czasu...
- Wiesz, Rosalie lubię cię... - spojrzałam na niego. Użył mojego imienia... Mojego pełnego imienia... W jego ustach wyszło to tak pięknie... Podoba mi się sposób w jaki je wymówił... STOP!
- Też cię lubię Zayn. - odpowiedziałam jakbym nic nie słyszała w kuchni... Jakbym nie wiedziała co ma na myśli... Udawałam niewinną... Lepiej żeby nie wiedział... Zaśmiał się gorzko i tak seksownie...
- Tak, tylko problem w tym że lubię cię bardziej niż powinienem... - serce zaczęło mi bić jeszcze mocniej niż w jego pobliżu. - A to źle... Bo chodzisz z moim przyjacielem... - ciągnął dalej.
- Nie rozumiem. - wypaliłam ściągając brwi i dalej udając niewiniątko. Ze zdenerwowania nerwowo zaczęłam przygryzać dolną wargę.
- Rosalie Elizabeth Cipriano kocham cię do cholery! - krzyknął, odwrócił się i walnął w szklaną ścianę kapsuły. Przełknęłam głośno ślinę. Stało się to czego najbardziej się obawiałam... ZAKOCHAŁ SIĘ... WE MNIE... CZEMU?! PRZECIEŻ WIE ŻE JESTEM Z HARRY'M! NIE MOGĘ SKAKAĆ Z JEDNEGO KWIATKA NA DRUGI! NIE MOGĘ! NIE! NIE MOGĘ ICH ZRANIĆ! CZEMU TO SIĘ STAŁO WŁAŚNIE MI?! CZEMU NIE ZAKOCHAŁ SIĘ W JAKIEJŚ FANCE?! JEST DUŻO ŁADNIEJSZYCH I LEPSZYCH ODE MNIE!
- Ja... Ja...
- Nie musisz nic odpowiadać. Wiem, chodzisz z moim przyjacielem... Nawet jeśli on na ciebie nie zasługuje... - przerwał mi.
- Zaraz! O co chodzi? - zapytałam. Loczek rzeczywiście ostatnio bardzo dziwnie się zachowywał... Wychodził na bardzo długo... Zastanawiałam się o co mogło mu chodzić...
- Bo on cię...
- On mnie co?
- Zdradza. To dlatego nie chce cię nigdzie wypuszczać. Żebyś nie zauważyła żadnych gazet z nim i jego dziewczyną. - wykrztusił. CO?! ZDRADZA MNIE?! Ostatnio się niepokoiłam, że spotyka się z jaką dziewczyną... Cały czas praktycznie wydzwaniała do niego jakaś Pauline . Ale tłumaczył się ze to jego młoda ciocia, która właśnie urodziła dzieci... I że jej pomaga... Zawsze wychodził z pokoju kiedy z nią rozmawiał... Jak mogłam być taka głupia?! Teraz do mnie właśnie dotarło że nie kocham Harry'ego... Że traktuję go jako przyjaciela.
- Zayn...
- Tak? - spytał zrezygnowany chłopak.
- Zrozumiałam to dzisiaj... Zawsze inaczej czułam się w twoim towarzystwie... Moje serce przyspieszało na twój widok, głos czy zapach... To prawda... Jestem z Harry'm. Ale... Ja... Nie kocham go. Może na początku to było zwykłe zauroczenie... Ale chcę... Żeby był tylko moim przyjacielem. Słyszałam jak dzisiaj mówiłeś mojej siostrze że mnie kochasz. I nie podsłuchiwałam. Chciałam iść się napić, a tu nagle dowiaduję się że mnie kochasz... Zrozum mnie to był dla mnie wielki wstrząs. Chciałam wszystko dzisiaj przemyśleć... I doszłam do wniosku że też cię kocham Zayn. Jak przyjdziemy to musimy poważnie porozmawiać z Hazzą, bo wiem że on też mnie nie kocha. - gdy tylko skończyłam, przyparł mnie do szklanej szyby, nasze usta połączyły się w namiętnym i długim pocałunku.

                                                                            Rose

Rozdział XIX.

W ostatnich dniach wszystko wróciło do normy. Bardzo mnie to cieszyło.
Mimo wszystko w duchu modliłam się by już nic nas równie strasznego nie spotkało.
Wczoraj wieczorem chciałam napisać coś w pamiętniku, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, a co najważniejsze: straciłam ochotę w nim pisać. Może to i nawet lepiej. Przynajmniej skończę z przelewaniem swoich uczuć na kartki papieru i dzięki temu nabiorę więcej pewności siebie i przestanę być taka wrażliwa? Najprawdopodobniej już dojrzałam i nie potrzebuję wylewać swoich smutków i żalów na kartki papieru.
''Mam Liama'' - pomyślałam. ''Mu przecież wszystko mogę powiedzieć''.
Dlatego też schowałam swój pamiętnik do walizki na szafę w naszym pokoju.
Tymczasem leżę na łóżku Liama i zajadam się popcornem. Ten mój wilczy apetyt. Ostatnio tylko jem i jem. Niemal doganiam Nialla.
Uśmiechnęłam się lekko i ujrzałam kątem oka jak do pokoju wchodzi mój ukochany.
Gdy tylko usiadł objęłam go dłońmi za szyję i pocałowałam namiętnie w usta. Zaczęłam mierzwić jego włosy, bo to zajęcie naprawdę mnie odprężało i sprawiało wielką frajdę.
- Vicky. - mruknął z ustami na moich ustach.
- Hm?
- Trzeba iść na zakupy. Idziesz ze mną? Widzisz pomyślałem, że na obiad zrobimy zapiekankę serową, ale nie ma sera i...
Uciszyłam go pocałunkiem. Jego dłonie objęły mnie w pasie i rzuciły na łóżko. Jego ciało przygwoździło mnie do łóżka.
- No i co z tym serem? - spytałam, uśmiechając się łobuzersko.
Liam pocałował mnie delikatnie w szyję. Po moim ciele przeszedł rozkoszny dreszcz.
- Kocham Cię - wymruczał.
Ugryzłam go w ucho, a następnie odpowiedziałam mu tymi samymi słowami, łaskocząc go swoim oddechem.
Pocałował mnie przelotnie w usta.
- Okej, zbierajmy się.
Wstał z łożka i ruszył do drzwi. Usiadłam i poprawiwszy fryzurę ruchem ręki, poszłam za nim.
Niall i Louis siedzieli w salonie na kanapie i zajadając się chipsami, oglądali jakiś film.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo leniwy. Pewnie to przez pogodę. Za oknem padał deszcz i było ciemno choć była dopiero godzina dziesiąta rano.
Zayn, Hazza z moją siostrą i braciszkiem wciąż spali.
Jeżeli ktokolwiek w tym domu mógłby pobić rekord w spaniu to byliby to właśnie oni.
Oznajmiliśmy z Liamem chłopakom, że idziemy na zakupy, a ci tylko kiwnęli głowami.
Ubrałam się i splątując swoje palce z palcami mojego ukochanego ruszyliśmy.
Całą drogę przegadaliśmy. Praktycznie o byle czym. W sklepie nie było tłoczno, ale i tak szybko wzięliśmy potrzebne produkty i poszliśmy do kasy. W drodze powrotnej nie odbyło się bez fanek. Liam oczywiście zgodził się na zdjęcia i autografy. Ba! Nawet trochę pogawędził z tymi szalonymi dziewczynami.
- One mnie kochają - odparł z łobuzerskim uśmiechem gdy byliśmy już pod domem.
Klepnęłam go w ramię.
- Ał! A to za co? - jęknął.
- Jeszcze nie wiem - odparłam ze śmiechem i ruszyłam szybko do domu.
Ściągnęłam kurtkę i buty i razem z moim ukochanym poszliśmy rozpakować zakupy.
- Dzień dobry - powiedział Hazza, wkraczając do kuchni. Zaczął trzeć oczy. - Co tam?
- Wszystko okej - odpowiedziałam. - Co chcesz na śniadanie?
Chłopak cicho ziewnął.
- Zjadłbym tosty.
- Okej.
Hazza poinformował nas, że idzie obudzić Rose przy czym uśmiechnął się znacząco.
Wraz z Liamem przygotowaliśmy tosty dla Hazzy, a reszcie zrobiliśmy jajecznicę. Ja natomiast zrobiłam sobie płatki z mlekiem.
Gdy wszystko już na stole ułożyłam zawołałam załogę. Przyszli niemal natychmiast.
Jedliśmy w milczeniu, a niemal wszyscy ziewali co chwilę. Zayn miał lekko zmrużone oczy jakby wciąż jeszcze spał.
- Mam dla was niespodziankę - ogłosił Louis gdy zbierałam talerze. Liam natychmiast wstał by mi pomóc.
- Jaką? - zaciekawił się mój mały braciszek, a Loczek uszczypnął go w policzek.
- Ostatnio wiele się u nas wydarzyło - powiedział Pan Marchewka, a my pokiwaliśmy zgodnie głowami. - Postanowiłem że wyjedziemy. Na tydzień. Nad morze.
Zapadła głucha cisza, a po chwili Niall krzyknął głośno, a po nim pozostali.
- To naprawdę świetny pomysł Louis! - pochwaliłam chłopaka i poczochrałam go po włosach, a ten uśmiechnął się zwycięsko.
- Wyjeżdżamy jutro rano. - dodał.
- Wow, super, nie sądzisz, kotku? - spytał Hazza i pochylił się by pocałować moją zaspaną siostrę w usta.
Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jak czyjeś dłonie oplątują mój brzuch. Następnie jego usta pocałowały mnie w szyję.
- Och, no tylko spójrzcie! - powiedział Niall. - Jacy wy jesteście uroczy! - wskazał mnie i Liama.
Zaśmialiśmy się.
- Dobra - Niall spoważniał. - Co na śniadanie?
- Nie denerwuj mnie Niall - wycedziłam przez zęby, a ten śmiejąc się szybko ulotnił się z kuchni. Za nim poszedł Louis z moim bratem na baranach. Rose i Hazza zostali, wtuleni w siebie oglądali gazetę.
Spostrzegłam, że Zayn jest jakoś dziwnie smutny i przygaszony. Postanowiłam przy najbliższej okazji spytać się go co się stało.
Tymczasem poszłam myć naczynia, a mój ukochany wciąż stał za mną, głowę opierając o moje ramię.
- Świetny pomysł z tym morzem, nie sądzicie? - zagadał Hazza, ucałowawszy czoło mojej wtulonej w niego siostry.
- Tak, genialny - odparłam równocześnie z Liamem.
Po umyciu naczyń ulotniłam się z moim ukochanym do jego pokoju. Rozłożyłam się na jego łóżku i zaczęłam przeglądać jakiś album ze zdjęciami. Liam drzemał tuż obok mnie, wtulony we mnie jak w jakiegoś pluszowego misia.
Osobiście jednak wcale mi to nie przeszkadzało.
Zachciało mi się strasznie pić więc wyplątałam się z uścisku mojego miśka i zeszłam na dół. Zastałam tam tylko Zayna. Siedział zamyślony, a gdy mnie zauważył lekko się uśmiechnął.
Nalałam sobie do szklanki wody i upiwszy solidny łyk, usiadłam naprzeciwko Pana Zamyślonego.
- Hej, co się dzieje?
Westchnął cicho.
- Aż tak widać, że coś ze mną nie tak? - spytał.
- Ja takie rzeczy widzę, Zayn. - odpowiedziałam. - A teraz odpowiedz na moje pytanie.
- Bo ja... ja się chyba zakochałem.
Zachłysnęłam się wodą, którą miałam akurat w ustach. Pospiesznie się opanowałam i spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
 - Ale... w kim?
Spuścił wzrok.
- Zayn. - warknęłam. - Powiedz mi natychmiast o kogo chodzi.
Gdy uniósł wzrok w jego oczach czaił się strach. Wyglądał tak... inaczej.
''O kogo może mu chodzić?'' - zaczęłam się zastanawiać.
- Okej - poddałam się po minuty ciszy. Cicho westchnęłam i wstałam od stołu. - Nie chcesz to nie mów Malik. Mimo wszystko nie dołuj się kolego. Jutro wyjeżdżamy, uśmiechnij się i idź spakować lusterko.
Przy ostatnim zdaniu uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Zakochałem się w Rose.
Szklanka, którą miałam w dłoni upadła z głośnym hukiem na podłogę.

      Vicky

Rozdział XVIII.

Poczułam coś na ustach... Przez moje ciało przeszła błyskawica. Chwilę potem poczułam jak usta mi płoną, a następnie całe wnętrze... Otworzyłam oczy... Znowu ten biały sufit. Eh. I te krzyki... Rose! Rose! Przepraszam to moja wina! Zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła! Kocham cię! Nie opuszczaj nas! O Matko. Masakra. Głowa mi pęka. Fajnie, żyję. Jupi! Co za ironia losu. Ból który towarzyszył mi przy cięciu znikł... Nie wiem jak... Ale znikł. Wow. Sufit zrobił się czerwony! A teraz zielony... To bez sensu. Nagle na suficie pojawił się... Nie zgadniecie kto... Elvis! Tak ten! Elvis Presley! Śpiewał dla mnie! Aww! Jak on słodki! Zobaczyłam teraz pochylonych nade mną moich przyjaciół, siostrę, brata i Harry'ego. Zaczęłam się najzwyczajniej w świecie śmiać. I usłyszałam głos zza światów! Przepraszam, lekarz dał jej jakieś leki. Ten głos był kobietą! Znaczy właścicielką tego głosu była kobieta. Tak, właśnie. Coś nie tak z jej źrenicami. - powiedział Zayn. Ale że z kogo źrenicami? Nie rozumiem go. Są takie... Jak u kota... - szepnęła przerażona Vicky. Teraz pochylił się  centralnie nade moją głową Loczek. Uuuu... Nie wiedziałam że zrobił se afro... Znowu wybuchnęłam śmiechem. R-rose? - zapytał. Zaraz, zaraz... On mnie nazwał Rose? Aha... Ale ja mam na imię Genevieve.
- Jestem Genevieve. Kto to Rose? - spytałam ze śmiechem. Wszyscy spojrzeli na mnie z pytającymi minami. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Nagle zaczęłam nucić niezależnie od mojej woli:


Somebody mixed my medicine...
I don't know what I'm on...
Somebody mixed my medicine...
Now baby it's all gone...
Somebody mixed my medicine...
Somebody's in my head again...
And somebody mixed my medicine...
Again. Again. Again...
Again. Again. Again...
Again. Again. Again...
Somebody mixed my medicine...
Somebody mixed my medicine...
Somebody mixed my medicine...




- Zaraz, zaraz! Jakie leki do cholery?! O czym ona śpiewa?! - wykrzyczał Pan Duże Afro. - Ten wasz kuzyn jest dilerem czy co?! - te krzyki skierował do Vicky. Od razu odezwał się Liam z twarzą w fioletowe kropki.
- Nie krzycz na nią. - wycedził przez zęby.
I zaczęła się awantura... Nad moim łóżkiem... Pff. Nie odzywam się do nich. Zaczęłam znowu nucić:


Somebody mixed my medicine...
I don't know what I'm on...
Somebody mixed my medicine...
Now baby it's all gone...
Somebody mixed my medicine...
Somebody's in my head again...
And somebody mixed my medicine again, again...

There's a tiger in the room and a baby in the closet...

Pour another drink mom I don't even want it...
Then I turn around and think I see someone that looks like you...




Wszyscy znowu na mnie spojrzeli, a następnie na siebie samych i zaczęli coś tam gadać pod nosem. Jakie znowu leki? Gdzie ona widzi tygrysy? Jakie dziecko w szafie? Drinki?
A ja znowu zaczęłam się z nich śmiać. Au, moje nadgarstki. Spojrzałam na nie... Ktoś zawiązał mi jakieś szmaty na nadgarstkach. Aha... Może teraz taka moda... Nieee... Kto by nosił szmaty na nadgarstkach? Proszę was. O, nareszcie się pogodzili. A teraz... ZABIERZCIE MNIE STĄD! Tu tak śmierdzi. Ble. Spojrzałam z nudów na moje paznokcie. WOW. Myślę że powinnam je obciąć. Moje paznokcie zmieniają kolor! Ale bajer!
- Dobra, zabieramy ją stąd? - spytał blondynek. - Lekarz powiedział że jej stan jest stabilny. Możemy ją zabrać. - Ej! Od kiedy Niall jest hipisem?! Ale mu włosy urosły, ma je aż do pasa! Ja tu chyba leżałam ze trzy lata... Odgarnął swoje blond włosy i uśmiechnął się
- Jasne. - odpowiedział Zayn... A swoją drogą... Kiedy on tak się opalił?

                                       * Dwa Dni Później *
Cały czas leżałam w swoim łóżku... Oczywiście nie licząc kąpieli... Wtedy Vicky cały czas pukała i sprawdzała czy żyję. Eh.To jest straszne. Mówili że w szpitalu miałam jakieś kocie źrenice... Teraz mam normalne... To dziwne... Harry cały czas do mnie przychodził... Przepraszał i tak dalej... Wybaczyłam mu. Bo co miałam zrobić? Za bardzo go kocham, bym mogła pozwolić żeby taka głupota oddaliła nas od siebie. Wszyscy wyjaśniliśmy sobie wszystko. Hazza pozwala mi wychodzić kiedy chcę, ale biorę zawsze moje BlackBerry. No cóż, co z tego że dzwoni co jakieś pół godziny... Widać że się o mnie troszczy. Uśmiechnęłam się. Oznajmiłam wszystkim że wychodzę i wyszłam. Biały, puszysty śnieg przysypywał ulice i usypiał... Szłam dalej, rozglądając się. Rany... Ale tu biało... Nagle zadzwoniła mi komórka.
- Hej Rose!
- Simon! Cześć! Opowiadaj co tam u ciebie!
- Dobra zaraz ci opowiem, a teraz odwróć się. - powiedział, po czym zakończył połączenie.
Odwróciłam się powoli. Pięć metrów przede mną stał dobrze zbudowany chłopak, szatyn z oczami koloru płynnej czekolady. Na Boginię! Nie wierzę! To jest SIMON! Co on tutaj robi?! Nie zastanawiając się długo rzuciłam mu się na szyję.
- Nie wierzę! Nie wierzę! Nie wierzę! Uszczypnij mnie! To sen! - krzyczałam. Simon uszczypnął mnie lekko w policzek. - Okej, to nie sem... - powiedziałam cała w skowronkach. - Co ty tu robisz?
- Stęskniłem się i pomyślałem że cię odwiedzę. - odpowiedział szczerząc kły. Ruszyliśmy razem przejść się. Porozmawialiśmy jakieś pół godziny i dostałam sms-a od Loczka.

Hej kochanie! Robi się ciemno... Zaczynam się o ciebie martwić...
Przyjdź proszę już do domku.... Będę czekać! :)
                                                       Twój Loczkowaty Świrek

- Muszę wracać. - oznajmiłam Simonowi i pożegnaliśmy się uściskiem. Dotarłam do naszego pałacu...
- Hej wszystkim! - krzyknęłam przy wejściu. Od razu przyleciał do mnie Jace i zaczął mnie ściskać. Zaraz po nim, ledwo nadążając przybiegł Hazza. Oboje zaczęli mnie ściskać, na szczęście Vicky ich odgoniła. Harry oznajmił iż zrobi mi gorącą czekoladę, zgodziłam się ochoczo i weszłam do salonu. Tam Niall wcinający jakieś chrupki, Zayn i Lou oglądali jakąś telenowelę.
- Nie Hubercie! Nie możesz! Nie mów jej tego! - krzyczał zaaferowany Lou, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Po chwili wszedł Li i Vicky. Oczywiście trzymali się za ręce. Ah, ta miłość. Lou nagle poczochrał Zayna po włosach, a Zayn nerwowo wyciągnął lusterko z kieszeni i zaczął się przeglądać pod każdym kontem. Przyszedł Mój Książę, trzymając ciepły napój. Moje zbawienie! - pomyślałam i odebrałam z jego rąk gorącą czekoladę, dziękując mu. Usiadłam z nim na kanapie, a ten się tak wtulił we mnie jakbym była jakimś miśkiem. Czy ja wyglądam na miśka? Eh. Dobra, nie odpowiadajcie, bo się jeszcze załamię. Chwilę później przyszedł mój malutki braciszek i usiadł mi na kolanach. Dopiłam czekoladę i zaniosłam kubek do kuchni. Włożyłam go do zlewu i gdy się odwróciłam o mało nie dostałam zawału. Stał tam Harry, który podszedł do mnie i posadził mnie na blacie obok zlewu. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Nasze języki błądziły, wykonując dziki i szalony taniec, który mógłby trwać wieki. Wreszcie po... Jakimś długim czasie... Oderwaliśmy się sapiąc. Do kuchni wpadł Lou krzycząc:
- O nie! Harry! Ty mnie zdradzasz?! Jak mogłeś! Dzisiaj śpisz na kanapie! Bez gadania! A tak na marginesie nie wchodzić do kuchni, bo oni wymieniają ślinę! - ostatnie zdanie skierował do reszty i wyszedł udając że płacze. Zaśmiałam się z Hazzą. Weszliśmy na górę, a następnie do jego pokoju. I uwaliliśmy się na łóżko. Tam położyłam się praktycznie na niego, podpierając się rękami ułożonymi między jego głową i zaczęliśmy się całować. Kiedy skończyliśmy jak to nazwał Lou "wymianę śliny" położyliśmy się obok siebie. Złapał mnie za rękę, jakby miała się zaraz rozlecieć i ucałował ją mówiąc Kocham cię. Odpowiedziałam mu tym samym i zasnęliśmy.



You know I'll be...
Your life, your voice your reason to be...
My love, my heart...
Is breathing for this...
Moment in time...
I'll find the words to say...
Before you leave me today...







                                              Rose