wtorek, 10 lipca 2012

Nowe opowiadania, naszego autorstwa.

Hej, bardzo Wszystkim dziękujemy za czytanie i komentowanie naszego bloga! :) Bez Was nie byłoby tak samo, tak więc dedykujemy wszystkie rozdziały i całe opowiadanie Wam, naszym wiernym Czytelnikom! Chciałybyśmy Was również poinformować że piszemy inne opowiadania, ale osobno. :) Jeśli chcielibyście wpaść na moje strasznie nudne wypociny i opowiadanie Vicky to zapraszam! :D Zostawiam Wam adresy stron:


Opowiadanie Vicky! :)

 

Moje straszne wypociny... :P


Jeszcze raz dziękujemy za wytrwanie do końca!


                                                                                                                                                        Rose. : )

poniedziałek, 9 lipca 2012

Epilog.

                                     

                                           EPILOG CZĘŚĆ I

 

                                                ~Oczami Vicky~
Minęły cztery miesiące od naszego wspólnego ślubu. Szczerze mówiąc od tego czasu wszystko zaczęło się układać jeszcze lepiej. Ale może od początku. Nasz skromny a zarazem niepowtarzalny ślub pozostanie w mojej pamięci do końca życia. W końcu takich chwil się nie zapomina.
- Vicky?
Zerknęłam w lewo i ujrzawszy Liama - mojego najcudowniejszego, najprzystojniejszego, najsłodszego, naj, naj, naj męża - uśmiechnęłam się szeroko. Ten przyciągnął mnie do siebie a ja natychmiast złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Payne, zachowuj się - upomniał mnie, ale uśmiechnął się łobuzersko. - Nasze dzieci na dole domagają się jedzenia.
Przewróciłam oczami.
- Chcesz mi powiedzieć że siedzą i waląc widelcami o stół krzycząc: ''Jedzenie! Jedzenie!''? - spytałam.
Z ponurą miną kiwnął głową.
Zeszłam na dół. Do moich dzieci, które naprawdę siedziały przy stole ale zamiast widelców trzymały w dłoniach talerze i jęczeli przeraźliwie.
Rzekome dzieci były już naprawdę duże. I naprawdę nie były moimi dziećmi.
Louis, Hazza i - jaka niespodzianka! - Niall jęczeli przeraźliwie głośno, a gdy mnie ujrzeli zaczęli unosić do góry talerze.
Mały Jace rysował w zeszyciku, śmiejąc się z tych wariatów. Mój mały braciszek odkrył swój nowy talent - rysowanie. Wraz z Rose wysłałyśmy go na specjalne kursy malarskie. Jego arcydzieła - w większości obrazki naszej rodzinki - były oblepione na całej lodówce.
Spojrzałam na moją siostrę, która siedziała na kolanach swojego męża, wtulona w niego. Obydwoje uśmiechali się słodko więc i ja nie powstrzymałam uśmiechu. Wyglądali tak cudownie!
- Cisza! - warknęłam. - Jeżeli w dwie sekundy się nie uciszycie nie dostaniecie jedzenia do końca tygodnia!
W kuchni nagle zapanowała cisza, a ja niemal westchnęłam z ulgą. Moje uszy również rozkoszowały się chwilą ciszy, wiedząc, że nie potrwa ona zbyt długo.
- Już jestem! - krzyknął mój mąż, wchodząc do kuchni. - Poradziłaś sobie z nimi, żono?
Wzruszyłam ramionami.
- Na nich trzeba mieć sposoby - uśmiechnęłam się cwaniacko i zabrałam się do smażenia naleśników ponieważ były one najszybszym daniem jakie wpadło mi do głowy i nie zawierało zbyt dużo produktów. - Trzeba iść na zakupy - szepnęłam do Liama, który pocałował mnie przelotnie w nos i uśmiechnął.
- W porządku, wyślemy Louisa.
Chłopak usłyszawszy swoje imię odwrócił się gwałtownie.
- Plotkujecie o mnie? - spytał, patrząc na nas podejrzliwie. - Nieładnie.
- Och, Louis - mruknął Hazza i śmiejąc się wtulił się w swojego ''wybranka''.
Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi, który natychmiast uciszył harmider, który nagle zapanował.
Spojrzałam na moją siostrę w tym samym momencie co ona na mnie. Po chwili ta zagryzła wargę i wstała ze swoim mężem by otworzyć.
- Zapraszaliście kogoś? - spytałam chłopaków.
Ci pokiwali przecząco głową w odpowiedzi.
- Jestem głodny - dodał Niall, a ja palnęłam go ścierką po głowie. - Ałć! Za co to?
- Jeszcze jedno słowo a przysięgam że cię zastrzelę - warknęłam do niego.
Liam zaśmiał się i przyciągnął do siebie.
- To moja żona - powiedział z dumą.
Louis wyszczerzył się w naszą stronę.
Do kuchni wparowali państwo Malikowie, przyprowadzając nowego gościa którym okazała się wysoka brunetka. Nie była chuda, ale dobrze zbudowana. Włosy miała upięte w wysoki kok. Posiadała ciemniejszą karnację i niesamowicie zielone oczy. W dodatku jej śnieżnobiały uśmiech był zaskakująco przyjazny. Była ubrana w skromną sukienkę w kwiatki.
- Cześć wam - powiedziała niepewnie. Jej wzrok cały czas spoczywał na...
Harry siedział nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami.
- Pauline...? - wyszeptał wciąż oszołomiony.
Usłyszawszy jej imię również otworzyłam szerzej oczy ale chwilę później upomniałam się i chrząknęłam.
- Cześć - powiedziałam przyjaźnie, uśmiechając się do niej. - Miło Cię poznać. Nazywam się Vicky Payne.
Pauline uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła dłoń bym mogła ją uściskać. Ja jednak podeszłam i przytuliłam ją przyjacielsko.
- Miło mi Cię poznać - mruknęła, lekko zawstydzona. - Więc jesteś...?
- Żoną Liama. Zgadza się. - odparłam niemal z dumą, szczerząc się w stronę mojego męża. Ten odwzajemnił uśmiech i tylko uścisnął dłoń dziewczyny.
Wtedy wstał Louis, który szczerząc się po prostu - jak ja - przygarnął dziewczynę w objęcia.
- Heeeeeeeeeeej! - krzyknął uradowany. - Jak się masz?
Dziewczyna odpowiedziała:
- Okey, dzięki, Louis. El Cię pozdrawia.
Chłopak spalił się rumieńcem bowiem El to Eleanor, nowa dziewczyna naszego pana Marchewki.
- Pozdrów ją też - odparł, ale szybko pokręcił głową i poprawił się: - Ucałuj ją, nie pozdrów! I mocno uściskaj.
Pauline kiwnęła głową z szerokim uśmiechem.
Państwo Malikowie przywitali się z nowo przybyłą dziewczyną. Niall kiwnął jej głowo wciąż domagając się jedzenia. Przez tą jedną chwilę niemal zabijałam go wzrokiem co zauważył i zdenerwowany odsunął talerz na środek stołu.
Hazza wciąż siedział nieruchomo i chyba do niego nie docierało że jego dziewczyna właśnie stoi przed nim. W sumie nie dziwię mu się. Pauline ponoć miała wyjechać na miesiąc - wraz z Eleanor - do Grecji. Najprawdopodobniej tylko El wyjechała... Czyli Pauline postanowiła zostać. Z Harry'm.
- Harry?
- Pauline! - krzyknął i pospiesznie wstał. Dziewczyna wtuliła się w niego mocno a mi na widok tych dwojga zrobiło się cieplej na sercu. Postanowiłam zagonić załogę do salonu by ta dwójka mogła się sobą nacieszyć.
Rozsiedliśmy się na kanapie i zaczęliśmy oglądać film.
Właśnie wtedy poczuwszy smród spalenizny przypomniałam sobie o naleśnikach...
                                                                                  ***
Następnego dnia od samiutkiego rana padał deszcz co dramatycznie popsuło nasze plany co do wspólnego pikniku w którym mieliśmy bardziej poznać Pauline. Wstałam o szóstej, bo walenie kropel deszczu o dach nie dawało mi zmrużyć oka. Po raz pierwszy od bardzo dawna jakikolwiek dźwięk podczas próby zaśnięcia rozpraszał mnie i wprowadzał w dziką złość. Przewracałam się z boku na bok i w końcu zmęczywszy się oparłam głowę o ścianę i postanowiłam się wpatrywać w Liama. Niemal zżerała mnie zazdrość że on tak smacznie sobie śpi i hałaśliwy deszcz i sama ja nie rozbudziliśmy go. Przyglądanie się jemu dawało mi niezłą frajdę. Wyglądał niewinnie i tak uroczo. Dopiero teraz ujrzałam jak się zmienił przez ten dłuższy czas odkąd stał się moim mężem. Jego twarz stała się doroślejsza, dojrzalsza. On sam jakby doroślał. A co ja mam powiedzieć o sobie? Sama się zmieniłam. Być może ten nowy krok w moim życiu spowodował u mnie te zmiany, a być może to po prostu czas. Teraz inaczej patrzę na otaczający mnie świat. Nie myślę już o przeszłości, nie zadręczam się nią. Myślę o tym co jest teraz. Staram się podejmować właściwie decyzje i być niezależnie twardą i silną. Tak, zmieniłam się. Samej trudno było mi to zauważyć, ale w ostatnich kilku dniach te zmiany stały się aż za widoczne.
Nawet nie wiem jakim cudem na budziku czerwone cyferki wskazały już ósmą. Ogólnie rzecz biorąc: zasiedziałam się.
Wyplątałam się z kołdry, ale czyjaś dłoń zacisnęła się na mojej. Odwróciłam się.
- Dzień dobry - wymruczał Liam, wciąż mając zamknięte oczy.
Pochyliłam się i pocałowawszy jego nosek, mruknęłam:
- Dzień dobry. Co chcesz na śniadanie?
Jęknął w odpowiedzi.
- Która jest godzina, Payne? - spytał mnie. Zdążyłam zauważyć że nazywanie mnie ''Payne'' sprawiało mu wielką frajdę. Przyznam że mi również się to podobało.
- Ósma.
- Wracaj spać.
Przewróciłam oczami.
- Śpij jeszcze, ja muszę umyć naczynia z wczoraj i chciałabym przygotować grzanki i jajecznicę... Dobrze wiesz że chyba przyjedzie Pauline...
W jednej sekundzie już leżałam na łóżku, przygwożdżona jego ciałem. Leżał na mnie, a jego palce splątały się z moimi.
- Ciiiiiiiii - uciszył mnie, wpatrując się głęboko w moje oczy. - Zrelaksuj się.
Jak to możliwe że minęło tyle czasu a on wciąż tak na mnie działa? I jak to możliwe że dopiero co wstał i pachnie tak wspaniale? Niemal oszołomiona przez dobrą chwilę po prostu leżałam, tonąc w jego oczach.
- Złaź ze mnie - szepnęłam słabo.
Uśmiechnął się.
- Liam.
- Tak, kochanie? - mruknął, a jego wargi musnęły moją szyję. Po moim ciele przeszedł rozkoszny dreszcz, a ja przymknęłam powieki. - Co chciałaś powiedzieć?
Najlepsze w tym wszystkim było to że zapomniałam. Zapomniałam co miałam zamiaru mu powiedzieć.
Nasze wargi złączyły się w pocałunku, a ja przeturlałam się z nim po łóżku tak że to ja teraz znalazłam się na nim.
- Wiesz, że Cię kocham? - spytał.
- Wiem. - uśmiechnęłam się i wyplątawszy się z naszego uścisku, wstałam. - I też Cię kocham.
Godzinę później już wszyscy siedzieliśmy zajadając się śniadaniem. Pauline trochę nam o sobie naopowiadała a ja stwierdziłam że jest naprawdę fajną dziewczyną. Zresztą wydaje mi się że wszyscy tak stwierdzili.
Późnym wieczorem - gdy Harry zabrał Pauline na spacer - wraz z moim mężem i Malikami zasiedliśmy przed telewizorem oglądając ''Krwawe Walentynki''. Pomimo wielu strasznych momentów w salonie było słychać tylko nasze śmiechy, ale że byliśmy sami w domu pozwoliliśmy sobie na to. Mały Jace był na swoim kursie, a Louis z Niallem którzy pojechali na zakupy obiecali go odebrać. Tak więc spędziłam wspaniały wieczór z moim mężem, siostrą i szwagrem.
Tak o to wyglądało teraz nasze życie. Może i nudne ale byliśmy szczęśliwi i cieszyliśmy się każdą chwilą. A to było najważniejsze.


                                                      EPILOG CZĘŚĆ II



Dwa miesiące później Zayn i Rose przeprowadzili się do pięknego domku w Anglii, położonym  nad morzem. Szczęśliwa para nowożeńców wzięła ze sobą oczywiście Jace'a, którego traktowali jak rodzonego syna. Około dziewięć miesięcy, po ślubie Rose i Zayna, Rose urodziła śliczne bliźnięta. Z racji tego że są wielkimi fanami Harry'ego Pottera, nazwali je Fred i George, po bliźniakach łobuziakach Weasley'ach. Obydwaj byli identyczni, te same jasne włosy, różniły ich tylko oczy. Fred Simon miał je po mamie, a George Liam po tacie. Pięć lat później, urodziła im się piękna dziewczyna, o imieniu Daphne Victorie. Ona zaś włosy i oczy odziedziczyła po tacie. Małżeństwo jest bardzo szczęśliwe, razem z ich pociechami i na razie nie planują następnych potomków.