środa, 6 czerwca 2012

Rozdział XXII.

Właśnie przechadzałam się z Zaynem po lesie... Ah! Jest tak cudownie! Czuję że to miłość. To jest o wiele inne od tego co czułam do Harry'ego. To jest takie prawdziwe... Uśmiechnęłam się do Zayna, odpowiedział mi tym samym... Zagapił się na mnie i wszedł w drzewo! Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Ten ciskał we mnie błyskawicami. Na ten widok zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej. Wkurzony podszedł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię... NO EJ! Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć żeby mnie puścił. Teraz to on śmiał się ze mnie. Pff. Głupek! Nagle zaczęło padać, poczułam że zdezorientowany chłopak rozluźnił uścisk. Wykorzystują to, wyrwałam mu się i ze śmiechem uciekłam. Szybko skryłam się za jakimś drzewem. Eh, jestem cała mokra. I jeszcze ubrałam tą białą suknię. Po prostu świetnie. Zamknęłam z uśmiechem oczy i cicho westchnęłam... Wiedziałam że Zayn jest gdzieś w pobliżu, nie mogłam się zdradzić. Poczułam oddech na mojej twarzy. Otworzyłam oczy. Stał tak blisko, że niemal nasze nosy się stykały. Posłał mi błogi uśmiech i popchnął mnie delikatnie na drzewo. Oparł ręce między moją głową, tym samym uniemożliwiając mi ucieczkę. Spojrzałam na niego moim wzrokiem pod tytułem: "No dawaj! Co teraz zamierasz zrobić?" i uśmiechnęłam się zadziornie. Chwilę później przyssał się do moich warg. W pewnym momencie przegryzł moją wargę, na co ja odpowiedziałam cichym jęknięciem. Podniósł mnie za uda, a ja oplotłam nogami jego pas i zarzuciłam mu ręce na szyję. Chłopak zaczął iść na oślep w stronę domku, nie zauważył wystającego korzenia i runęliśmy na ziemię wybuchając głośnym śmiechem. Następnie znowu zaczął mnie całować, lecz tym razem delikatnie. Z uczuciem odpowiadałam na jego pocałunki, a on jedną ręką zaczął masować mnie po brzuchu, a drugą gładzić mój policzek. Ja natomiast obydwie ręce wplotłam w jego jedwabne włosy. Po chwili oderwał się delikatnie.
- Wiesz chciałbym się cie o coś spytać... - zaczął.
- Hm? - mruknęłam patrząc z rozmarzeniem w jego usta. Nagle podniósł mnie i postawił, po czym ukląkł na jedno kolanko. Na litość Bogini! Zaraz zemdleję! Wyjął z kieszeni turkusowe pudełko i spojrzał mi intensywnie w oczy.
- Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną? - spytał z nadzieją w oczach. Natychmiast rzuciłam mu się na szyję i krzyczałam "Oczywiście! Tak! Jak najbardziej!". Z pudełeczka wyjął piękny naszyjnik. Był on srebrny, w kształcie serca z pięknym obsydianem na środku, również w kształcie serca. Wstał i założył mi go.
- Jest piękny. - wyszeptałam i pocałowałam go czule. Oderwałam się przyjrzałam bliżej naszyjnikowi.
- Należał do mojej rodziny od wieków. Moja mama dostała go od mojej babci, gdy miała czternaście lat i od tamtej pory go nie ściągała. Powiedziała żebym dał go dziewczynie, którą będę naprawdę darzył miłością... Żebym dał go tej jedynej, wybranej przeze mnie. - powiedział mi cicho do ucha cały czas mnie przytulając. Czułam się taka szczęśliwa że to właśnie mnie wybrał... Że mi podarował ten wisiorek, a co najważniejsze że mi podarował swe serce. Trwaliśmy tak przytuleni... Nawet nie wiem ile... Dopóki naszej chwili nie przerwał krzyk mojej siostry...

~Oczami Vicky~
 w tym samym czasie
Jeszcze kilka minut temu po prostu stałam zamurowana wpatrując się w zatroskaną twarz Liama. Mój mózg powoli trawił to co przed chwilą usłyszałam. W mojej głowie obił się jego głos: Wyjdziesz za mnie?
STOP! STOP! STOP!
CZY LIAM WŁAŚNIE PRZED CHWILĄ POPROSIŁ MNIE O RĘKĘ?!
Nogi ugięły się pode mną, ale w ostatniej chwili chwyciłam się Liama ręki, on natychmiast przygarnął mnie w objęcia.
- Victorie? - spytał zaniepokojony. - Czy wszystko w porządku?
Chciałam mu w tej chwili powiedzieć, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Że jest wręcz aż za dobrze. Przecież poprosił mnie o rękę! Już szczęśliwsza nie mogłam być! Tymczasem nie mogłam nawet pisnąć. Po prostu zaniemówiłam z wrażenia - dosłownie. 
Wtuliłam się w niego mocniej, chcąc dać mu do zrozumienia że jest okej. Wdychałam zapach jego perfumy - ten słodki, kuszący i tak przeze mnie wielbiony zapach.
- Vicky - Liam podniósł mój podbródek i uniósł go tak by nasze spojrzenia się spotkały. Nogi poownie się pode mną ugięły. - Victorie Cipriano, miłości mojego życia, wyjdziesz za mnie?
Zakręciło mi się w głowie, a z mojego gardła wydobył się krzyk. Krzyk radości kłębiącej się we mnie przez tych kilka dobrych minut.
Ujęłam jego zmartwioną i zagubioną twarz w swoje dłonie i patrząc w oczy, wyszeptałam:
- Liamie Payne, miłości mojego życia, owszem wyjdę za ciebie! 
Tym razem to on krzyknął. Wlepił swoje wargi w moje, a ja mocno go przytuliłam.
Radość kłębiła się we mnie, a ja sama wirowałam teraz w ramionach Liama po całym pokoju głośno piszcząc.
Efekt był taki że cała załoga stanęła na schodach. Byli zaspani i przerażeni.
- Co się tutaj dzieje?! - spytał Louis, ziewając przeciągle.
- Żenię się chłopaki! - wrzasnął Liam. 
Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego.
- Co?! - pisnęła moja siostra, pojawiając się wraz z Zaynem w progu drzwi. Obydwoje trzymali się za ręce i wyglądali uroczo. - Coś ty powiedział?
- Zaraz, zaraz - Niall przetarł oczy. - Co on powiedział?
Harry głośno ziewnął.
- O czym mówicie?
- Co się stało? - spytał mój mały braciszek.
- Stop! Opanujcie się! - uspokoiłam ich, przywołując do porządku. - Liam chciał wam po prostu powiedzieć, że...
- BIERZEMY ŚLUB!
Ponownie krzyknęliśmy i okręciliśmy się po pokoju.
Cała załoga - podobnie jak ja - trawiła tą informację, a chwilę później rzucili się na nas z uśmiechem i krzykiem. Wszyscy przytuliliśmy się, a każdy z osobna zaczął nam gratulować.
I tak oto spędziliśmy całą noc na imprezowaniu. Odbyły się konkursy i tańce. 
A ja byłam najszczęśliwszą przyszłą żoną Liama. Liama Payne'a. Członka One Direction. Chłopaka, który wywrócił moje życie do góry nogami i pokazał czym jest prawdziwa miłość.
Gdy leżałam w nocy, wtulona w swojego przyszłego męża, zamiast spać wpatrywałam się w jego twarz. Spał słodko, a ja mu się przyglądałam. Wyobraziłam go sobie w skromnym garniturze, pochylającego się nade mną i całującego mnie w usta. Na naszych palcach lśniły obrączki.
Po chwili i ja odpłynęłam w sen...

                                               Dwa Miesiące Później...

Gdy przyjaciele siedzieli razem na kanapie, wbiegli Zayn i Rose śmiejąc się. Chłopak chwycił ją w pasie, podniósł i okręcił wokół własnej osi ciągle się śmiejąc. Powiedział że zabiera ich wszystkich, gdzieś ze sobą... Chwilę później byli w drodze, wielkim prywatnym samochodem. Wszyscy byli zdezorientowani, nie wiedzieli gdzie Mulat ich zabiera... Dojechali pod jakiś las... Pytali się go gdzie są, lecz on nadal w euforii z uśmiechem prowadził ich w głąb lasu... Nagle weszli na piękną polankę na której znajdowała się altanka postawiona na jeziorze. Poprowadził ich na tą altankę i włączył piosenkę. ( We are - Joy Williams ) Ukląkł przed Rosalie i zadał TO pytanie... "Rosalie Elizabeth Cipriano, czy sprawisz mi tą radość i spędzisz ze mną całe życie aż do jego zakończenia? Czy zostaniesz moim aniołem i będziesz się o mnie troszczyć? Czy będziesz mnie kochać wiecznie? Czy wyjdziesz za mnie?" Dziewczyna w odpowiedzi rzuciła się na niego i wykrzyczała: "Zayn! Po stokroć tak!" Przyjaciele rzucili się na dwójkę kochanków z okrzykami radości, przytulając ich i gratulując zarazem. Następnie w altance rozbrzmiała piosenka He Is We - All About Us, a zakochani zaczęli swój taniec... Podczas niego czuli się, jakby byli tam zupełnie sami. Chociaż ich przyjaciele ciągle im wiwatowali. Spojrzeli w swe oczy, rozpływając się. Złączyli swoje usta w pocałunku... Wiedzieli że nic nie jest w stanie ich rozłączyć... Wiedzieli że zawsze będą mieli siebie... "Rose Elizabeth Malik..." - pomyślała z rozmarzeniem Rose, podeszła do barierki altanki i spojrzała w taflę jeziora oświetloną kolorowymi lampionami... Poczuła oplatające ją ręce w pasie i oddech Zayna na szyi... Podniosła głowę patrząc na pełną tarczę Księżyca i odwróciła się topiąc ręce we włosy bruneta... Wiedziała że zostanie tak... Na zawsze...

Trzy tygodnie później...

 Kto by pomyślał, że życie sióstr Cipriano tak się ułoży? Najpierw wszystko się im psuło. Odkąd zmarł ich ojciec wszystko było przeciwko nim. A potem uciekły od koszmaru w którym żyły tyle lat. I wpadły na One Direction. Nie miały pojęcia, że piątka - tak wspaniałych - chłopaków tak im zawróci w głowach. Zgodziły się na nocleg, a ich od razu połączyła magiczna więź. Mijały dnie, aż w końcu poczęli nazywać siebie załogą... a potem rodziną. Łączyły ich silne więzi. Więzi miłości. Kochali się i dzielili smutkami, problemami. Zawsze znajdowali rozwiązanie dla jakieś sytuacji... Tylko musieli być po prostu razem.
Dzisiejszego dnia miał być jeden z najpiękniejszych dni w ich życiu.
Przygotowania do wspólnego ślubu szły pełną parą. Odkąd Zayn Malik postanowił ruszyć naprzód i oświadczyć się  - na oczach załogi - Rose Cipriano, wszyscy natychmiast zabrali się za przygotowania. Byli w Las Vegas, mieli skromne kreacje, ale najważniejsze, że mieli siebie. Gości było mało - byli to najważniejsi dla tych czworga, ci którzy im pomogli, wspierali i zawsze byli kimś ważnym. Ojczym i matka sióstr nawet przez chwilę nie znalazła się w ich głowach by wpisać ich na listę gości. Oni byli nikim. Zupełnie nikim...
I tak oto teraz Zayn Malik wygłaszał swoją przysięgę, patrząc głęboko w oczy swojej wybranki życia. Włożył na jej palec obrączkę i pocałował delikatnie w usta. Rose uśmiechnęła się lekko, powstrzymawszy się jednak od rzucenia się z krzykiem na szyję Malika czy zacałowania go na śmierci.
Przyszedł czas na Vicky i Liama. Dziewczyna od rana czuła ból brzucha i stres trzymający ją w swych szponach. Zdenerwowana spojrzała na swojego przyszłego męża, a ten patrzył jej głęboko w oczy. Zauważyła te błyszczące iskierki... I przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie. To wtedy on nie mógł spuścić z niej wzroku... A ona czuła, że serce jej galopuje widząc te oczy, usta, twarz. Czy wtedy przeszło jej przez głowę, że ten chłopak będzie jej mężem? Nigdy.
A tu proszę! Miła niespodzianka! Obydwoje kochali się tak mocno, że daliby się pokroić za siebie. Vicky zawsze pragnęła takiej miłości... Takiego chłopaka.
Głos uwiązł jej w gardle. Wygłosiła przysięgę drżącym z nerwów głosem, patrząc tylko w te oczy. Wsunęła na jego palec obrączkę... I odetchnęła z ulgą. Liamowi poszło o wiele lepiej. Jego słodki jak miód głos rozbrzmiewał w jej głowie. On również patrzył w jej oczy. Skupiał się na nich, a potem wsunął na jej dłoń obrączkę.
Uśmiechnął się.
A ona poczuła jak stres spływa po niej. Podsunęła się do niego, czując jak ogarnia ją radość. Miała ochotę pisnąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
Ujął jej twarz w swoje dłonie i pocałował w usta.
- No od teraz jesteś panną Payne - ogłosił z uśmiechem.
Odwzajemniła uśmiech i cmoknęła go w policzek.
Spojrzała na małą grupkę ważnych dla niej osób siedzących w ławkach. Patrzyli się na nich z wzruszeniem i uśmiechami.
Vicky złapała swojego męża za rękę i spojrzała na swoją siostrę. Obydwie uśmiechnęły się do siebie szeroko i powoli wyszły na zewnątrz.
Załoga natychmiast się na nich rzuciła i zaczęli się przytulać z głośnym krzykiem. Czuli, że są szczęśliwi.
Po szybkich gratulacjach i skromnych prezentach, ruszyli na plażę gdzie miała się odbyć mała impreza.
Tam już rozbrzmiewała muzyka do której małżonkowie zatańczyli za namową gości. Potem szampan i pocałunki.
Wreszcie każdy zaczął się bawić i szaleć.
Załoga usiadła na piasku i wtulili się w siebie.
Hazza, Louis, Jace i Niall rozmawiali zajadając się chipsami. Zayn objął Rose ramieniem i rozmawiał z nią przyciszonym głosem, a ta chichotała bawiąc się palcami u jego dłoni.
Vicky tymczasem wtuliła się w pierś swojego męża i cicho westchnęła. Ten pocałował ją w czoło i szepnął do ucha:
- Kocham Cię Payne, moja żono.
Uśmiechnęła się lekko i złożyła na jego ustach długi i namiętny pocałunek.
- Też Cię kocham mężu.

piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział XXI.

Kto powiedział że życie jest łatwe? Że nie będziemy już mieć pod górkę? Życie potrafi nas zaskakiwać. Czasami potrafi nas solidnie zaskakiwać.
Siedziałam w salonie i wcale nie próbowałam zrozumieć co się właśnie przed chwilą stało. Nie chciałam się wtrącać w nie swoje sprawy.
Rose usłyszała wyznanie Zayna, a chwilę później po prostu wyszła z nim na spacer. Mało tego! Loczek tylko przez chwilę wydawał się zazdrosny czy zaniepokojony. Potem po prostu wziął telefon i zaczął z kimś smsować. A ja byłam stuprocentowo pewna, że tym kimś nie była moja własna siostra.
Wróciła wraz z Zaynem godzinę później. Jej wypieki na twarzy i lekki uśmiech tym bardziej nie pasował do tej cholernie dla mnie trudnej sytuacji, której nie potrafiłam pojąć.
Wzięli Hazzę i poszli porozmawiać do kuchni. Czułam wielkie pragnienie by podejść i ich podsłuchać ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Dzięki Bogu. Cokolwiek się nie działo - i choć trudno było mi to zrozumieć - nie mogłam tak po prostu podsłuchać ich prywatnej rozmowy.
Siedzieliśmy na kanapie. Louis odpisywał fankom na twitterze, Niall zajadał się popcornem i oglądał jakąś łzawą telenowelę. Mój mały braciszek bawił się na górze klockami. A Liam siedział obok mnie i grał w jakąś grę na telefonie.
Tylko ja siedziałam jak na szpilkach, co chwilę nerwowo zerkając w stronę drzwi.
Może wariowałam, ale ta cała sytuacja była dla mnie taka dziwna i nerwowa. Nie mogłam się powstrzymać od głupich myśli. A co najważniejsze: nie mogłam tego wszystkiego pojąć.
- Załogo - powiedziała moja siostra wkraczając do salonu, a za nią przyszedł Loczek i Zayn. Nic nie mogłam wyczytać z ich twarzy. Kompletnie nic. Żadnych uczuć, nic.
- Musimy z wami porozmawiać.
- O czym? - zaciekawił się Louis, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
Przełknęłam ślinę.
- Chodzi o to, że... - zaczęła Rose, ale Harry jej przerwał. Popatrzył na nią i chrząknął.
- Pozwól, że ja im wyjaśnię, Rose. - popatrzył na nas i zaczął: - Musicie wiedzieć, że zdradziłem Rose. I wiem, że jestem dupkiem.
Siedziałam nieruchomo - jak pozostali.
Niall z sykiem wypuścił powietrze z płuc. Liam miał szeroko otwarte oczy, a Louis zamarł z dłonią na myszce.
- Że co proszę? - udało mi się wydusić.
- Nazywa się Pauline - ciągnął Hazza. - Spotkałem ją niedawno. Jest chyba jedną z moich oddanych i tak mnie kochających fanek. Gdy ją spotkałem... Nie wiedziałem co robię. Potem gdy spotkałem się z nią drugi raz... Cóż... Niektóre rzeczy zrozumiałem nie wysilając się za bardzo. - westchnął. - Rose jest dla mnie jak przyjaciółka. Tylko i wyłącznie jak przyjaciółka. Ta cała zabawa w miłość... Nie byliśmy na to jeszcze gotowi. Sami nie do końca wiedzieliśmy czego chcemy. Owszem coś między nami było i było to piękne, ale jak sami zrozumieliśmy - tutaj rzucił spojrzenie w stronę mojej siostry, która pokiwała lekko głową. - to nie było szczere. Mimo wszystko - uniósł palec wskazujący do góry. - nie chcemy wam mącić w głowach. Musieliśmy wam to wyjaśnić, bo jesteście dla nas wielką rodziną. Naprawdę was kochamy. Nie moglibyśmy was okłamywać. Okłamywaliśmy samych siebie. To było po prostu nowe uczucie dla Rose, a ja niby coś poczułem, ale zagubiłem się we własnych myślach i sądziłem, że ona jest tą jedyną. Wiem, że dla was byliśmy parą na zawsze lecz nie wszystko trwa wiecznie. Życie nas zaskakuje. Mam nadzieje, załogo, że nam wybaczycie i nas zrozumiecie.
Zapadła głucha cisza, której nikt z nas nie chciał przerwać.
Nie próbowałam nic zrozumieć, nie chciałam o nic pytać. Pierwsza z wszystkich kiwnęłam lekko głową i podniosłam się na nogi. Popatrzyłam na swoją siostrę. Nie była smutna czy zagubiona. Była jak najbardziej... normalna. Tak samo Hazza. Wyglądał najnormalniej. I Zayn. Zayn też wyglądał normalnie. Nie był już smutny i zamyślony.
- Jeżeli obydwoje wszystko sobie wyjaśniliście - zaczęłam opanowanym głosem. - i jeżeli naprawdę uważacie tak jak Harry powiedział to... Powinniście wiedzieć, że was rozumiem. Znaczy - zmarszczyłam lekko czoło. - szczerze powiedziawszy staram się rozumieć, ale mniejsza o to. Cieszę się, że nam o tym powiedzieliście.
Uśmiechnęli się lekko.
Louis wstał i odłożywszy laptop na stolik, stanął koło mnie. Do niego przyłączył się Niall i Liam.
- Według mnie to troszeczkę szalone, ale wyglądacie na mądrych i dojrzałych ludzi - odparł Louis. - Wierzę w to co powiedział Harry i cieszę się, że w końcu zrozumieliście swój błąd i już siebie nie będziecie okłamywać.
- Tak - zgodził się Niall. - Zrobicie jak uważacie. Pamiętajcie, że zawsze będziemy z wami. Cokolwiek byście nie zrobili.
- Każdy wasz błąd jest naszym błędem - dodał Liam, a my pokiwaliśmy głowami na znak, że to prawda. - Jesteśmy rodziną.
- Jesteśmy rodziną - odparliśmy chórem i rzuciliśmy się na siebie by się przytulić. Staliśmy tak i po prostu się tuliliśmy.
Bo jesteśmy rodziną. I nie ważne jakie błędy popełnimy, jaki krok postawimy w swoim życiu, jakie mamy wady czy zalety - i tak będziemy się kochać. Bo choć nie łączą nas żadne więzły krwi to łączy nas prawdziwe uczucie. A to uczucie nazywa się miłością.
                                                                                                       ***
Tego samego dnia wieczorem wszyscy się spakowaliśmy. Dokładnie w takim momencie jak teraz każdy z nas potrzebował wyjazdu. Wsadziliśmy nasze walizki do bagażnika, a ja sprawdziłam jeszcze raz czy wszystko wyłączyliśmy. Wpakowaliśmy się do samochodu, a ja rozdałam każdemu po kanapce. Jedliśmy i śmialiśmy się całą drogę. Niektórzy w połowie sobie drzemali, inni rozmawiali.
Ja siedziałam wtulona w Liama i patrzyłam tępo na swoje dłonie.
Harry świetnie to nam wytłumaczył. Byłam szczerze powiedziawszy z niego bardzo dumna. Owszem zdradził moją siostrę i to spowodowało, że złapał u mnie punkty ujemne to mimo wszystko nie okazał się wcale takim dupkiem. Potrafił się przyznać do błędu, wyjaśnił nam dosłownie wszystko.
Zayn z moją siostrą ogłosili że coś do siebie czują. Cieszę się szczęściem tym dwojga jak chyba wszyscy. A tak a propo... Właśnie siedzą koło siebie i wraz z Jace'm i się śmieją. Hazza śpi, a Niall zajada się kanapką, którą ukradł Louis.
Droga pod koniec strasznie nam się dłużyła, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Była piąta rano, a każdy ledwo co miał kontakt z ziemią.
Louis załatwił nam mały domek kilka metrów niedaleko plaży. Naprawdę niespodzianka mu się udała.
Domek był mały lecz przytulny. Miał taras, łazienkę, małą kuchnię, salonik i trzy pokoje. Każdy z nas porozstawiał się w grupki i wybraliśmy sobie pokoje. Miałam dzielić pokój z Liamem i Niallem. Hazza był z Louisem, a Rose i Zayn z Jace'm.
Mieliśmy pokój w kolorze niebieskim, Hazza z Panem Marchewką pomarańczowy, a ostatnia grupka zielony.
Rozpakowaliśmy swoje rzeczy, a ja poszłam do kuchni by przygotować nam szybkie śniadanie. Zrobiłam każdemu po kanapce i zwołałam ich do saloniku gdzie była kanapa, stolik i mały telewizor. Załoga rozsiadła się na kanapie i podłodze i tak o to zjedliśmy nasz pierwsze śniadanie nad morzem. Następnie postanowiliśmy się odświeżyć. Mój mały braciszek siedział pod drzwiami i jęczał, że chce na plaże.
Westchnęłam cicho.
- Zaraz idziemy - uspokoiła go Rose. - Nie płacz tyle.
- Chodź mały - zawołał go Harry ze swojego pokoju. - Mam coś dla ciebie.
Mój mały braciszek poleciał na swoich nóżkach do wujka.
- Gotowy? - spytałam Liama, wchodząc do naszego pokoju. Mój ukochany siedział na naszym łóżko i uśmiechnął się lekko na mój widok. Usiadłam koło niego, a on natychmiast przygarnął mnie w objęcia.
- Tak, możemy iść.
- Co jest? - spytałam, widząc, że jest jakiś zamyślony.
- Och, to nic takiego - odpowiedział natychmiast.
Ujęłam jego twarz w swoich dłoniach i patrząc w oczy spytałam jeszcze raz:
- Co jest, Payne?
- Nic, Payne - odpowiedział i pocałował mnie w usta.
Oderwałam się od niego i spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Zaraz, zaraz - szepnęłam. - Powiedziałeś do mnie: Payne?
Uśmiechnął się łobuzersko i powrócił do dokańczania naszego pocałunku. Musieliśmy skończyć gdy załoga na dole zaczęła jęczeć.
Wyszliśmy razem - całą rodziną - na spacer po plaży. Wygłupialiśmy się do woli, a wszyscy patrzyli na nas z niedowierzającym wzrokiem i odchodzili dalej. A my wciąż się śmialiśmy i tarzaliśmy po piasku jak szaleni.
W końcu nadeszła pora obiadowa więc ruszyliśmy do pobliskiej restauracji. Zamówiliśmy sobie spaghetti (które było wyśmienite), a potem załoga zdecydowała się na piwo. Oczywiście ja, Liam i Jace nie piliśmy piwa tylko sok pomarańczowy.
Gdy wychodziliśmy z restauracji zaczęło kropić. Louis wziął Jace na barana i zaczął z nim biec (po drodze kupiliśmy mojemu braciszkowi miecz świetlny dlatego też teraz będąc na baranach u wujka unosił go do góry i krzyczał do ludzi). Idąc za nimi mieliśmy z nich niezły ubaw.
Gdy dotarliśmy do domu byliśmy cali mokrzy. Każdy się wykąpał i poszedł spać. Ostatnia kąpałam się ja. Stanęłam przed lustrem i cicho westchnąwszy, zaczęłam rozczesywać wciąż wilgotne włosy. Następnie wymyłam zęby i posmarowałam dłonie kremem.
Uchyliłam okno i wytarłam mokrą podłogę, a potem zgasiłam światło i wyszłam na korytarz.
- Kurdę - mruknęłam gdy ogarnęła mnie ciemność. Ktoś zgasił mi światło, które było na górze. Nie mam pojęcia kto to wymyślił, ale był mało inteligentny. - Super.
Musiałam dojść na oślep na schody, a potem po nich wejść.
- Ja cię - warknęłam. - Co to za debil zgasił to światło?
I wtedy czyjaś dłoń zacisnęła mi się na buzi. Tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu.
Przerażona zaczęłam wierzgać nogami, ale to nic nie dało.
- Ciii - mruknął mi ten ktoś do ucha, a ja dostałam gęsiej skórki.
Ugryzłam tego osobnika w dłoń.
- Ty dupku! - rzuciłam się na niego i przewróciłam go na podłogę. Zaczął się śmiać jak szalony, a potem mocno mnie do siebie przycisnął. - Wystraszyłeś mnie i to solidnie, LIAM!
- Ciii - mruknął powtórnie. - Ciii, nie denerwuj się tak.
- Ja ci zaraz zrobię takie Ciii że mnie popamiętasz - warknęłam. - Jak mogłeś mi coś takiego zrobić?! Wystraszyłam się, już myślałam, że to jakiś złodziej...
Uciszył mnie pocałunkiem, któremu natychmiast się oddałam. Przewrócił mnie na bok tak, że on teraz znajdował się na mnie.
Przejechałam mu dłonią po gołych plecach i owinęłam swoje nogi wokół jego bioder. Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Kocham Cię ty głupi wariacie - szepnęłam i ugryzłam jego wargę.
- Kocham Cię mocniej.
- Nie, ja kocham Cię mocniej. - poprawiłam go.
Uśmiechnął się lekko.
- Nie, ja kocham Cię mocniej, mój zarozumiały ośle.
Ponownie ugryzłam go w wargę, a chwilę później on pocałował mnie w szyję.
Zmrużyłam lekko oczy i wsunęłam swoje dłonie w jego włosy.
- Muszę cię o coś spytać - wymruczał mi do ucha.
Spojrzałam w jego oczy (ledwo je zauważyłam w tych ciemnościach) i mruknęłam:
- O co?
- Posłuchaj... Może to będzie wydawać ci się szalone, ale długo nad tym myślałem. Chcę się ustatkować. Kocham Cię Vicky i to bardzo mocno.
Zmarszczyłam lekko czoło.
- Też Cię kocham Liam, ale o co ci chodzi? - spytałam.
Westchnął cicho i zadał mi TO pytanie:
- Wyjdziesz za mnie?

Vicky