wtorek, 22 maja 2012

Rozdział VII.

- Błagam! Obudź się! - usłyszałam krzyk.
Otworzyłam lekko jedną powiekę.
Ujrzałam Liama bowiem leżałam na jego kolanach, mocno w niego wtulona. Jego oczy przerażone wpatrywały się we mnie.
Zacisnęłam mocno wargi, starając się nie wybuchnąć płaczem.
Fala wspomnień uderzyła mnie z dwukrotną siłą. Wciąż leżałam na chodniku - tym razem byłam bezpieczna.ON był ze mną.
- Co się stało? - zapytał mnie, nie poluźniając uścisku.
Wszystko miałam obolałe, a suchość w gardle dokuczała mi jak jeszcze nigdy. W dodatku byłam cała mokra, a moim ciałem wstrząsały dreszcze.
- Liam - szepnęłam, czując na policzkach łzy. - Liam.
- Ciiii - mruknął, wycierając moje łzy.
Poczuwszy jego dłoń na swoim policzku wzdrygnęłam się.
- Liam. - jęknęłam cicho i mocniej się w niego wtuliłam.
Wtem przypomniałam sobie o pamiętniku.
- Mój pamiętnik - powiedziałam. - Liam, mój pamiętnik.
Chłopak o nic nie pytał. Wstał ze mną wtuloną w niego.
- Jest gdzieś w krzakach.
- Mam go. - odparł cicho i ruszył ze mną.
Trzymał mnie w ramionach, a ja nie byłam w stanie mu powiedzieć żeby mnie zostawił. Czułam jeszcze większą suchość w gardle.
- Nie zasypiaj - nakazał mi do ucha.
Pokiwałam lekko głową.
- Powiedz mi co się stało. - zachęcił mnie. Poczułam, że mocniej mnie przytula.
Przełknęłam suchość w gardle.
''To przez ciebie wyszłam i to się stało'' - pomyślałam, ale natychmiast odpędziłam tą myśl. ''To przeze mnie. Tylko i wyłącznie. ''
- Wyszłam na spacer.... - zaczęłam cicho.
- Dlaczego, do cholery, nie powiedziałaś, że wychodzisz?! - wtrącił się Liam. Widziałam, że jest zły.
Poczułam wyrzuty sumienia.
- Ja... Przepraszam.
Cicho westchnął.
- Nie masz pojęcia jak się wystraszyłem. Zresztą nie tylko ja. - powiedział, wpatrując się tępo przed siebie. - Bałem się, że coś ci się stało... Właściwie to... Czy coś ci jest?
Zagryzłam wargę.
- Wszystko w porządku. - odparłam bez większego przekonania.
- Nigdy więcej mnie... nas tak nie strasz. - poprosił z gorzką nutą w głosie.
Wtuliłam się mocniej w jego klatę.
- Obiecuję. - szepnęłam. - I... Liam?
Czułam naprawdę ogromne wyrzuty sumienia.
- Hmm? - spytał, nieobecny.
- Naprawdę Cię przepraszam.
Spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam rozlewające się po moim ciele ciepło.
- Nie masz pojęcia jak się wystraszyłem.
W końcu dotarliśmy do domu. Poprosiłam Liama by mnie postawił co zrobił z lekko niechęcią. Gdy zachwiałam się, on złapał mnie w pasie...
Przełknęłam wielką gulę w gardle. Jego dłonie na moich biodrach wręcz paliły.
W domu było dziwnie cicho.
- Gdzie są wszyscy? - spytałam gdy zaprowadził mnie do salonu na kanapę. Objęłam mocno poduszkę.
Poczochrał się po włosach i pokręcił przecząco głową.
- Nie mam pojęcia... Wyszedłem po prostu Cię szukać... Wariowałem.
Spojrzał na mnie ciepło. Znów dawny Liam. Ten, który patrzy na mnie tak cudownie, że miękną mi nogi.
BUM!
Znowu przybrał tą swoją zmartwioną minę i postanowił że pójdzie mi zrobić ciepłej czekolady. Naprawdę jej teraz potrzebowałam. W tym czasie postanowiłam się przebrać, bo ubrania wciąż miałam mokre.
Zdecydowawszy się na dżinsy i ciepłą bluzę z kapturem, poszłam do łazienki. Wyglądałam tragicznie. Dziwnie pobladłam, miałam sine usta i podkrążone oczy.
Przemyłam twarz i zeszłam na dół.
Liam postawił mi kubek z gorącą czekoladą na stole, a sam stał koło blatu. Usiadłam na krześle i owinęłam dłonie wokół kubka.
- Dziękuje. - podziękowałam i upiłam łyk gorącego płynu. Niemal natychmiast poczułam się lepiej.
Wciąż słyszałam głos mojego taty.
''Dzięki niemu teraz żyję''.
Wypiłam czekoladę wyjątkowo szybko. Prawie poczułam się lepiej.
Wtedy zadzwonił telefon. Liam lekko zamyślony odebrał go i stał nieruchomo.
W moim myślach pojawiły się najgorsze scenariusze.
- JAK TO!? - wrzasnął chłopak. - Co ty bredzisz Louis?!
Cała zesztywniałam. Poczułam w ustach kwaśny posmak.
Odłożył słuchawkę i odwrócił się w moją stronę z przerażoną miną.
- Rose jest w szpitalu. Musimy tam jechać.
Nic więcej nie musiał mówić. Rzuciłam się z nim do wyjścia. Serce waliło mi jak oszalałe.
''Nie! Nie! Nie! Nie!'' - myślałam gorączkowo.
Jadąc nie wytrzymałam tego wszystkiego. Po moich policzkach popłynęły łzy.
Liam wolną ręką sięgnął po moją i splątał nasze palce. Poczułam się ciut lepiej.
- Cokolwiek się stanie ja będę z tobą Victorie - oznajmił.
Łzy popłynęły szybciej.
''Nie mogę cię stracić Rose.'' - pomyślałam.

  Vicky

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz