poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział III.

Właśnie siedzę na parapecie i myślę... O tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło... Byliśmy zaledwie nie całą godzinę w Londynie... I spotkaliśmy ich... Harry'ego... Ah, on jest taki cudowny, opiekuńczy, miły, kochany... Zaraz, zaraz... STOP! Czy ja właśnie myślę o Harrym... Nie mogę o nim myśleć, jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Nic więcej. Poza tym może czuję do niego coś więcej... No dobra nie może, na pewno czuję do niego coś o WIELE WIĘCEJ. Ale on na pewno nie czuje nic do mnie, jestem tego stu procentowo pewna. Zresztą nawet do siebie nie pasujemy ani nic z tych rzeczy. Okej... Jestem coraz bardziej straszna... Muszę skończyć z tym nałogowym myśleniu o nim. Poza tym ja nawet nie wiem czy to miłość... Nigdy się w nikim nie zakochałam... Może to tylko zauroczenie lub coś w tym stylu... Koniec! Robię się coraz straszniejsza. Ale się rozpadało... Ciekawe co ja będę teraz robić... Dobra, nie mogę cały dzień tak siedzieć. Zeskoczyłam zwinnie z parapetu i przeciągnęłam się. Spojrzałam na łóżko. Awwww! Mój mały aniołek śpi. Jakie to urocze! Już wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów, kiedy... Zostałam nieoczekiwanie wciągnięta do jakiegoś pokoju, krzyknęłabym, ale ten ktoś zatkał mi usta swoją dłonią. Kiedy już mnie wciągnięto spostrzegłam niebiesko-szaro-zielone oczy Harry'ego.
- Shhhhhhhhh! Cicho! - pochylił się i wyszeptał mi do ucha, moje serce wywinęło kilka salt. Na boginię jakie on ma piękne usta! STOP!
- Okej. - ledwo wyszeptała równie cicho jak on. - Co się stało? - spytałam się cicho.
- Schowałem Louisowi marchewki. - powiedział już normalnie. Jaki głos... STOP!
- Co? Nie rozumiem. - powiedziałam marszcząc czoło.
- Słodko wyglądasz jak się marszczysz. - wymruczał. ZARAZ, ZARAZ!? CO ON POWIEDZIAŁ?! ŻE JA JESTEM SŁODKA?! Zaraz zemdleje... Moment później loczek był czerwony jak rak, zresztą pewnie tak jak ja. - Lepiej się zamknę, bo zaraz palnę większe głupstwo. - wyszeptał i zamilkł. Następnie rzucił się na łóżko i zakrył głowę poduszką. Zarumieniona rzekłam:
- To ja może lepiej już pójdę. - już chciałam dotknąć klamki, kiedy jego dłoń złapała mnie za nadgarstek. Nie wiedziałam że on jest taki szybki...
- Nie wychodź, proszę. - zaraz dostanę zawału, jak tak dalej będzie robił... Odwróciłam się i to był błąd. Jego twarz była tak blisko że czułam jego oddech na buzi. NIE MOGĘ ODDYCHAĆ! NIE MOGĘ ODDYCHAĆ! Oparł swoje ręce między moją głową, przybliżył się, więc oparłam się plecami o drzwi. Już miał mnie pocałować kiedy ktoś gwałtownie otworzył drzwi i poleciałam do tyłu, a Harry na mnie. Okazało się że tym kimś był Lou.
- Oj, sorki. Nie chciałem przeszkadzać, ale twój chłopak najprawdopodobniej ukradł mi moje marcheweczki. - powiedział zawstydzony Louis. A mi w głowie rozbrzmiewały słowa: TWÓJ CHŁOPAK, TWÓJ CHŁOPAK, TWÓJ CHŁOPAK..
- Ni-ni-nic się nie stało. - ledwo wyjąkałam te słowa patrząc w hipnotyzujące oczy Harry'ego które były dosłownie pięć centymetrów od moich. Wreszcie Harry się ocknął i zszedł ze mnie. Podał mi rękę bym mogła wstać, oczywiście skorzystałam z jego pomocy i poprawiłam swoją błękitną sukienkę.
- Nie mam twoich marchewek, Marchewo. - rzekł Harry.
- Wiem że je masz! I czemu mnie zdradzasz?! - krzyknął Lou i udawał że płacze.
- Nie zdradzam cię. - wydukał cicho Harry.
- Obiad! -przerwał nam krzyki mojej siostry z dołu. Już obiad nie jadłam nawet śniadania. Eh i tak rzadko jem śniadania, jem tylko wtedy kiedy Vicky mi każe. Spojrzałam na zegarek, no trochę późno... Juz po czternastej... Trochę się zasiedziałam u siebie i Harry'ego... Poszłam po mojego braciszka, przebudziłam go i nagle ktoś go wziął delikatnie na ręce. A tym kimś był Harry. Spuściłam głowę na swoje baleriny i zeszłam za nim do kuchni. W kuchni siedział już oczywiście Niall i zajadał spaghetti. SPAGHETTI! Jak ja dawno nie jadłam spaghetti! Harry posadził Jace'a na krześle, a ja usiadłam po prawej obok niego i Harry obok mnie. Cały czas na mnie zerkał... Siedziałam jak na szpilkach. Wreszcie przyszła reszta 1D. Zayn trzymał lusterko... Chwila! Zayn trzymał lusterko?! I usiadł. Lou usiadł obok niego i patrzył na niego z rozbawieniem, a sam trzymał marchewkę. Tak! Naprawdę!
- No już moja modelko, odłóż to lustereczko i jedz. - powiedział Louis. A Zayn popatrzył na niego jakby Lou stłukł mu to lusterko.
- Jeszcze nie! Wystaje mi włos! - wyżalił się Zayn po czym zaczął nerwowo poprawiać włosy.
- Jak ty tak możesz?! Jedzenie ci wystygnie! - powiedział głośno Niall z pełną buzią. Był cały ubrudzony od pomidorowego sosu.
- Niall, chyba zapomniałeś swojego śliniaczka. - powiedział Harry i wszyscy wybuchnęli śmiechem, oprócz Niallera który zajadał spaghetti wielce na nas obrażony. Zauważyłam że Li cały czas się wpatruje w Victorię jak w obrazek. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zakochał się w niej... A ona w nim... Idzie to zauważyć gołym okiem. I jeszcze to pomaganie przy sprzątaniu czy robieniu obiadów. Westchnęłam głośno. Ah, ta miłość. Rozejrzałam się dookoła, wszyscy już jedli. Po chwili też zaczęłam jeść. Kiedy wszyscy już zjedli, jak zwykle Victoria pozbierała talerze. Zaoferowałam jej moją pomoc, lecz ta warknęła na mnie: "Siedź!" i wyszła. Więc usiadłam szybciej niż wstałam. Wszyscy widząc mój udawany strach w oczach zachichotali. Więc zachichotałam z nimi i ja. Następnie przenieśliśmy się wszyscy do salonu. Nagle Pan Marchewka wypalił:
- Zagrajmy w chowanego! - oczywiście mały Jace wydał szczęśliwy okrzyk radości, a reszta zaczęła się śmiać. - No co? - spytał zdezorientowany Lou, a wszyscy zaczęli się śmiać jeszcze głośniej. Biedny Louis zaczął wszystkich przekonywać, lecz tylko ja się zgodziłam. Kiedy tylko się zgodziłam Harry automatycznie też się zgodził i przekonaliśmy resztę. Więc gramy.
- A więc, kto szuka? - spytałam.
- Jaaaaaaaaa! - zgłosił się od razu Pan od Marchewek.
- Okej. - zgodziłam się.
Wszyscy zaczęli się chować. Harry złapał mnie za rękę. Moje serce dłużej tego nie wytrzyma. Pobiegliśmy na górę i schowaliśmy się w szafie. A ponieważ było mało miejsca, byliśmy ściśnięci i prawie wypadłam kiedy do niej wchodziłam, więc Harry mnie przytulił. Wreszcie Louis wykrzyknął "Trzydzieści! Szukam!". Zdrętwiała mi noga więc wydusiłam krótkie i ciche: Au! A wtedy Harold przysłonił mi usta swoją dłonią. Było słychać głośne kroki naszego Marchewkowicza. Potem znalazł wszystkich oprócz mnie i Harry'ego. Nie zobaczył do szafy. Czasami on mnie przeraża swoim tokiem myślenia. Zachichotaliśmy z Harrym. Zapadła głucha cisza i nagle szafa otworzyła się, a raczej otworzył ją Liam. Po raz drugi w tym samym dniu wylądowaliśmy z Harrym na ziemi, lecz teraz ja wylądowałam na nim. Wszyscy zaczęli się głośno śmiać i pomogli nam wstać. Po tym wszystkim strasznie się wszyscy zmęczyliśmy, chociaż nie wiem czym. Oświadczyłam wszystkim iż idę się umyć, a oni odpowiedzieli długim: "Okeeeeeeeeeeeeeeej!" i Harry posłał mi promienny uśmiech. Wzięłam prysznic i ubrałam się w ciuchy Harry'ego. Sam mi je dał! Naprawdę! I tak powiedział że za niedługo pojedziemy na zakupy. Zaprzeczałam ale on powiedział że to i tak nic nie da. "Oh, ten Harry." pomyślałam patrząc się w zaparowane lustro. Włączyłam wentylator i wyszłam z łazienki. Zeszłam do nich na dół, oglądaliśmy jakiś film... Nie pamiętam tytułu ani fabuły. Cały film przegadaliśmy. Około 23 wszyscy poszliśmy do łóżek. Ja się położyłam zasypiając, mimo iż miałam pokój z małym i Vicky to mieliśmy osobne łóżka. Ale małżeńskie, w ogóle ten pokój był ogromny! Miał ładne turkusowe ściany... Ja spałam z małym w jednym łóżku, kochał się do mnie tulić w nocy. Moje myśli cały czas nawiedzał Harry... On jest straszny. Nagle poczułam jak ktoś oplata mnie w pasie, od tyłu ciepłymi dłońmi. Poczułam jego perfumy... To Harry... Pocałował mnie w policzek i wyszeptał: "Nie mogę zasnąć. Mogę spać z tobą?" Niezdolna do wypowiedzenia ani jednego słowa kiwnęłam głową. Wiec Loczek wtulił się we mnie. Wyglądaliśmy jak rodzina... Ja przytulałam Jonathana, a Hazza mnie... Jesteśmy jedną, wielką, szczęśliwą rodziną... Mam nadzieję że tak będzie... Na zawsze...

                                                                                       Rose

1 komentarz: