środa, 30 maja 2012

Rozdział XVII.

Stałam zamurowana i wpatrywałam się przed siebie tępym wzrokiem.
- Zwariowałeś?! - wrzasnął Louis, łapiąc Harry'ego za koszulę. Mocno nim potrząsnął jakby chciał dzięki temu przywrócić Hazzie resztki rozumu. - CZY TY ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ CO WŁAŚNIE ZROBIŁEŚ?!
- PUŚĆ MNIE! - warknął Loczek, siłując się z Panem Marchewką.
Chciałam ich powstrzymać, ale nic nie mogłam w tej chwili wydusić.
Po chwili już tarzali się podłodze, zawzięcie walcząc. Wyglądali przerażająco - jakby mieli ochotę się zabić.
- Chłopaki! - wrzasnął Liam, przywołując ich do porządku. - Walką tego nie załatwicie.
Mój ukochany wziął Hazza z podłogi i unieruchomił mu ręce.
- Louis. - Niall stanął koło kolegi i pomógł mu wstać. Następnie poklepał go po plecach.
- Jesteś dupkiem Harry - powiedział szorstko Louis niemal plując temu w twarz. - Jesteś cholernym dupkiem Harry!
- Co ja takiego zrobiłem?! - krzyknął w odpowiedzi tamten. - To ona wyszła, nic nie mówiąc! Przyprowadza jakiegoś kolesia! Skąd wiesz co robili gdy byli sami?!
Zayn wkroczył na środek i cicho westchnął.
- Harry, to jest jej kuzyn - powiedział spokojnie. - Nic z nim nie robiła.
- Miała prawo wyjść - dodał Liam. - Nie możesz jej trzymać w tym domu jak w klatce. Nie wpadło ci do głowy że może ona chce czasami pobyć sama?
Pan Marchewka zaśmiał się szorstko.
- On jest na to za tępy! - krzyknął. - Ona cię tak kochała a ty się na nią wydzierasz bez powodu i ona teraz...
Poczułam tępy ból w klatce piersiowej. Nie mogłam przez chwilę złapać oddechu. Poczułam piekący i krótki ból na dłoni. Pospiesznie ruszyłam w stronę naszego pokoju. Złapałam za klamkę.
Zamknięta.
Zapukałam, ale odpowiadała mi głucha cisza.
- Rose! - jęknęłam cicho, osuwając się na podłogę. Tępy ból w klatce piersiowej wcale nie ustał. Przeciwnie. Powiększył się. Coraz trudniej było mi złapać oddech. Ponownie zapiekł mnie nadgarstek. - Ałć, ałć, ałć.
- Vicky - Liam kucnął naprzeciwko mnie i ujął moją twarz w swoich dłoniach. - Wszystko w porządku?
Chciałam się wymusić na lekki uśmiech, ale nie udało mi się. Zagryzłam wargę.
- Muszę się tam dostać - powiedziałam bezradnie.
Po chwili Liam z pomocą Zayna i Nialla wyważyli drzwi. Wbiegłam spanikowana do środka lecz nie zastałam tam Rose. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Nie ma jej tu! - krzyknęłam zrozpaczona. Liam przygarnął mnie w objęcia i zaczął kołysać.
- Ciii - szepnął. - Ciii, nie panikuj. Zaraz ją znajdziemy.
- Musimy ją znaleźć teraz - zacisnęłam swoją dłoń na jego koszuli i wyplątawszy się z jego uścisku pobiegłam na korytarz i do łazienki.
Zamknięta.
- O Boże - szepnęłam, a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Czułam, że stało się coś strasznego... Rose... Ona... - Wyważcie te cholerny drzwi! - krzyknęłam.
Chłopaki natychmiast się mnie posłuchali. Drzwi wylądowały na ziemi z głośnym hukiem.
Wbiegłam do środka, a widok jaki tam zastałam pozostanie do końca w mojej pamięci...
Rose leżała nieprzytomna na kafelkach. Z jej nadgarstka płynęła krew.
Kałuża krwi.
Żyletka.
Krew.
- O BOŻE! - krzyknęłam, łapiąc się za głowę. Łzy płynęły jeszcze szybciej. Tępy ból w klatce piersiowej nasilił się.
- Zatamujmy krew! - krzyknął Zayn i już wyciągał ręcznik. Niall kucnął bok mojej siostry i wraz z mulatem owinęli jej ręcznik wokół nadgarstka, tamując krew.
Zaczęłam drżeć. Było mi zimno i strasznie słabo.
- Dzwonię po karetkę! - odezwał się Liam, wyciągając telefon i wykręcając numer. Słyszałam w oddali jego głos...
- Rose...? - Harry stał w progu drzwi z malującym się strachem i rozpaczą na twarzy. Już chciał wejść do środka, ale Louis go wyprzedził i wypchnął go z łazienki.
- Nie wejdziesz tutaj - warknął.
Zayn stanął naprzeciwko Hazzy.
- Nie masz prawa się do niej zbliżać - mruknął. - Zrozumiałeś?!
- Chłopaki, karetka już jest! - krzyknął Liam.
Wciąż stałam z boku... Przyglądałam się temu wszystkiemu z boku, nic nie robiąc. Łzy spływały mi po policzkach, a ja nie byłam w stanie nic sensownego zrobić.
Wynieśli moją siostrę na noszach.
Słyszałam płacz mojego braciszka. Siedział na kolanach Hazzy, który również płakał.
Wyszłam za resztą na korytarz. Wtuliłam się w Liama i cicho załkałam.
- Będzie dobrze - ucałował moje czoło. - Obiecuję.
Pojechaliśmy razem za karetką. Jeszcze nigdy nie czułam się równie dziwnie, równie... obco. W mojej głowie rodziły się najstraszniejsze scenariusze. Zacisnęłam powieki jakbym dzięki temu mogła je odgonić.
Liam siedział tuż bok mnie, trzymając pocieszająco moją dłoń.
Po raz pierwszy widziałam ich wszystkich z takim smutkiem malującym się na twarzy. Nikt nic nie mówił. Nikt nie wspomniał o Harry'm i moim braciszku, których zostawiliśmy w domu.
''Dlaczego wszystko zaczęło się komplikować?'' - pomyślałam smutno. ''Przecież tyle już przeszłyśmy... Nie mogę stracić mojej siostry''.
Poczuwszy pojedynczą łzę płynącą po moim policzku, pospiesznie ją starłam.
                                                                         ***
                                                                 Godzinę później
Siedzieliśmy w poczekalni, czekając na jakiekolwiek wieści. Modliłam się by moja siostra przeżyła. Tak bardzo pragnęłam ją teraz przytulić i usłyszeć jej sarkastyczny ton, że wszystko jest w porządku i czemu tak płaczemy jak głupole.
- Idę po kawę. Ktoś chce? - spytał się nas Zayn, a my pokiwaliśmy gorliwie głowami.
Gdy mulat wrócił i podał nam po kubkach gorącej kawy pospiesznie upiłam potężny łyk. Ciepły płyn rozlał się po moim ciele.
- Zimno ci? - spytał Liam.
- Nie - odpowiedziałam szeptem. - W porządku, Liam.
Objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego. Zapach jego perfum dawał mi pewne poczucie bezpieczeństwa.
- Mam dobre wieści - ogłosił lekarz, stając pośrodku korytarza. - Rose odzyskała przytomność. Chce się z panią zobaczyć.
Mówiąc to patrzył na mnie. Pospiesznie wstałam, czując jak serce wali mi jak oszalałe. Poszłam za lekarzem, odwracając się ostatni raz.
Niall, Zayn i Liam unieśli do góry kciuki lecz nie uśmiechali się.
Wparowałam do pokoju swojej siostry i rzuciłam się na nią, mocno ją do siebie przygarniając. Jej oczy były pełne łez, a dłonie niepewnie zacisnęły się na moich plecach.
- Siostrzyczko - jęknęłam, a łzy popłynęły po moich policzkach.
- Wyglądasz jak Rudolf Czerwononosy - zauważyła gdy wyplątałam się z jej uścisku i usiadłam na skraju łóżka.
Zaśmiałam się nerwowo.
- Dzięki.
- Vicky... - szepnęła cicho, patrząc tępo w sufit. - Nie czuję się za dobrze.
Złapałam jej dłoń i mocno ją uścisnęłam.
- Nie powinnaś tego robić... Tak mnie wystraszyłaś... Ja... Błagam Rose nigdy więcej... - mówiłam i mówiłam, chcąc złagodzić swój ból. W głębi czułam się jednak lepiej. O wiele lepiej.
- Vicky - powtórzyła i spojrzała mi w oczy. - Czy... Harry tu jest?
- Rose... - szepnęłam bezradnie, a potem westchnęłam. - Nie. Został z Jace'm.
W jej oczach czaił się ból.
- Powiesz mu, że ze względu na wszystko... kochałam go?
- Rose?! Co ty gadasz?!
- Powiesz mu?
- Czemu gadasz takie bzdety?! Sama mu to powiesz! - znowu zaczęłam drżeć.
Zacisnęła mocno moją dłoń.
- Vicky - wycedziła niemal przez zęby. - Opanuj się, człowieku.
- Przepraszam - mruknęłam, wycierając wolną ręką twarz. Wzięłam potężny wdech. - Ostatnio tyle się dzieje... Jestem taka wrażliwa. Nie powinnam taka być. Każda drobnostka powoduje u mnie płacz. To czasami takie denerwujące i dziecinne.
- Wiem, Vi - pokiwała lekko głową. - Musisz wziąć się w garść. Bądź silna i niezależna. Nie płacz z byle powodu.
Tym razem to ja pokiwałam lekko głową.
- A teraz... Przekażesz to Harry'emu?
Chciałam zaprzeczyć, ale zamiast tego pokiwałam lekko głową.
Na jej ustach lekko zakwitł uśmiech.
- Kocham Cię siostrzyczko.
- Ja ciebie też. - szepnęłam tak cicho że nie wiem czy mnie usłyszała.
Jej powieki lekko opadły.
Coś w pokoju zaczęło pipkać.
Krzyk uwiązł mi w gardle.
Dalej wszystko działo się w spowolnionym tempie. Do pokoju wpadł lekarz i mnie wypędził. Ruszyłam na nogach z waty w stronę korytarza. Potem wpadłam w kogoś ramiona.
Liam.
Nie płakałam. Nie drżałam. Nie krzyczałam.
Stałam. Stałam jak mur, nie wiedząc co się wokół mnie dzieje.
Odepchnęłam Liama i oparłam się o ścianę. Zauważyłam jakąś postać idącą korytarzem.
Harry.
Miał w oczach łzy.
Szedł do pokoju mojej siostry.
Bezradnie ruszyłam za nim.
- Rose! - krzyknął Loczek, rzucając się w jej stronę. Lekarze odciągali go lecz on mocno trzymał się łóżka. Pochylił się nad moją siostrą i szepnąwszy: Kocham Cię, pocałował ją w usta.
Chwilę później oczy mojej siostry otworzyły się.

    Vicky

4 komentarze:

  1. Boże dziewczyny dostałam prawie przez ciebie Vicky zawału przy ostatnich słowach czy ty chcesz spowodować u mnie zawał?????

    Boże już myślałam że umrze ale nie ma to jak trudności w związku które doprowadzają do łez i zetknięcia z zawałem ;P

    Zajebisty i laski czekam na next'a ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, o to mi chodziło :D Chciałam was końcówką doprowadzić do zawału. :P
      I dziękujemy za miłe słowa! :*

      Usuń
  2. Boski rozdział i taki smutny zawsze kończycie na taki momentach ahhh, nie mogę się doczekać nexta .

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeeeeeej! Na początku już myślałam że ona umrze oO.
    Na szczęście wszystko ok<3

    OdpowiedzUsuń